Matka Boska Ostrobramska

Matka Boska Ostrobramska

Bardzo krótkie pouczenie dla duszy 22 I 2023/ Bąk i bawole oczko

 

Niedziela 22 stycznia

Około 23.35

 

Mówi Duch Święty

Zapisz dziecko

:)

- Dziękuję Duchu Święty, że się uśmiechasz i dodajesz mi tym otuchy.

- :)

- To wszystko Duchu Święty?

- Tak.

- Dziękuję Duchu Święty

-:)


Otrzymał Cyprian Polak (Krzysztof Michałowski)


.....................................................................


Postanowiłem dać parę słów o dwóch rzeczy rzeczach, które mnie nurtują a nie związanych z polityką jak ona jest rozumiana, czy nawet rzeczami społecznymi no i też nie o tym co jest dla nas najistotniejszym: czas w jakim się znajdujemy i co z tego wynika. I odpocząć od tego co trudne. Przekaz daje też temu możliwość. Jednak dla mnie zawsze wszystko się łączyło i napiszę o tym w ostatnim zdaniu.

Odniosę się do dwóch spraw przyrodniczych, które mnie nurtują.

A ponieważ nie należy to do mego wykształcenia, nie zajmuję się tym i nie zajmowałem na co dzień i nie poświęcałem temu czasu jest tu moja niewiedza, ale widzę, że powszechna i może i dotyczy ona samych przyrodników z zawodu.


Czy wiecie skąd się wzięła zabawka zwana bączkiem? Teraz już może nie można jej kupić w sklepach z zabawkami, nie pamiętam abym widział, choć też zabawek nie kupuję, więc mogłem przeoczyć.

Pamiętacie ją? Przynajmniej starsi jeśli nie ma jej teraz? To było kolorowe coś co przypominało dwie sklejone ze sobą miseczki na cienkiej, spiczastej nóżce. Z góry przytwierdzony był do wnętrza pręt zakończony gałką aby wygodnie i bezpiecznie można było ująć w dłoń. Ruchem w dół, kilkoma ruchami, pompowało się, nakręcało i bączek wirował dookoła własnej osi i przemieszczał się powoli a bogate kolory zlewały się we wzory. Potem stawał nieruchomy i przewracał się na bok. Pompowało się go znowu i zabawa zaczynała się od nowa. Była to bardzo popularna zabawka w czasach mego dzieciństwa czyli, w latach siedemdziesiątych.

Z tego co wiem popularna była do tego czasu jeszcze od XIX wieku.


Pamiętacie tę zabawkę. Czy kojarzycie skąd nazwa? Czy to było dla was jasne, przynajmniej w czasach dzieciństwa skąd nazwa?

Dla mnie było to dość oczywiste wtedy i pamiętam to do dzisiaj, jak i ogólnie wszystkie swoje zabawki, choć niektóre z nich przestałem już widzieć tak od jedenastego roku życia.


Zatem nazwa bączek? Od czego to ma pochodzić? Trzeba przypomnieć jeszcze, że zabawka poruszając się wydawała cichy odgłos, który można określić jako buczenie. Jednak nazwa jest „bączek” a nie buczek, to tak dla porządku.

Jeśli wpiszemy w wyszukiwarkę internetową hasło: „Bąk” to pojawiają nam się tylko informacje o gzach końskich, muchach końskich i o ptaku „bąk”. Jeśli wpiszemy „bączek” to mamy drugiego ptaka.

No, cóż mogę was tylko zapewnić iż żaden z tych ptaków nie wiruje wokół własnej osi. Natomiast wirowały wokół własnej osi owady nazywane bąkami, które jednak nie były muchami (gzami) tylko owadami z rodziny trzmieli. Od trzmiela różniły się wielkością, były większe, miały opasłe odwłoki, które nazywaliśmy kuprami, i co ciekawe nie były w jednym wzorze jak trzmiele z konkretnego gatunku tylko różniły się między sobą ubarwieniem. Po prostu były w różnych kolorach. Latały dość wolno i mocno buczały podczas lotu, głośniej niż pszczoła czy trzmiel, przynajmniej tak jak szerszeń, choć dźwięk był inny.

Były przepiękne. I co do tego Bożego cudu natury jest jakaś dziwna amnezja. Jak pytałem o to ludzi w moim wieku, czy starszych to kojarzyli z gzami, muchami końskimi a jak mówiłem, że przecież kolorowe to niektórzy kojarzyli leśne, kolorowe gzy.

Dlaczego jednak zabawka bączek ma przedstawiać takiego bąka (owada z żądłem z rodziny trzmieli). Ano dlatego, że bąki te siedząc na ziemi kręciły się w kółko, wirowały, a ponieważ były mocno kolorowe potęgowało to efekt.

Używano za czasów mego dzieciństwa nazwy „bąk”, Być może nazwa „bączek” jest etymologicznie poprawna. Tego jednak nie wiem. Jak pisałem, gdy próbujemy coś znaleźć w Internecie, to pod nazwą „bączek” pojawia się ptak, ewentualnie zabawka. ( Raz tylko natrafiłem na nazwę „bąk” iż to jest owad z rodziny trzmieli i bodaj było iż tak go nazywano”).

Zawsze gdy spotykałem się z powiedzeniem: „ opici jak bąki” było dla mnie oczywiste,że chodzi o bąki z rodziny trzmieli a opite nektarem, miodem ( a nie gzy opite krwią). Sprzyjać temu mógł ociężały ich sposób poruszania się, latania, co mogło sprzyjać wrażeniu, że owady są ociężałe i opite tak mocno nektarem kwiatowym, że ledwo latają.


Moja przygoda z bąkami była jednak krótka. Ostatniego widziałem w dzieciństwie, nie pamiętam kiedy, miałem najwyżej 11 lat, ale chyba to było wcześniej. Był piękny, miał czarnoaksamitny odwłok nakrapiany chabrowo fioletowymi plamkami. I potem zniknęły. Najpierw one a później motyle ( wiele gatunków) i trochę później przetrzebiła się nagle różnorodność ptaków, zwłaszcza z rodziny wróblowatych. Jeśli chodzi o motyle to stało się skokowo z roku na rok. (Mówię cały czas o swojej okolicy). Gdy miałem 11 lat zabrałem się za oznaczenie motyli a gdy miałem 12 lat większość gatunków nagle zniknęła, które były stale odkąd pamiętam a więc tak od piątego roku życia. Zniknęły, przynajmniej w mojej okolicy, takie gatunki jak: Oba pazie (żeglarz i królowej), rusałka żałobnik, niepylak apollo, mieniak strużniak i mieniak tęczowiec, a nawet najpopospolitsze (obok bielinka kapustnika i cytrynka) rusałka drzewoszek i rusałka pokrzywnik. Zwiększyły swą obecność zamiast nich natomiast rusałka admirał przede wszystkim, (które wypijają słodki sok z przejrzałych gruszek) i rusałka pawie oczko. To w moim rejonie a u was?

Rusałkę żałobnik widziałem na przykład w 1994 roku u podnóża Gór Sowich. Mieniaka w Głuchołazach chyba z 10 lat temu (w mieście, ale już obok szlak górski, czy raczej podgórski) a jeszcze mniej lat temu pazia w Kluczborku i to blisko dworca pks jak dwa latały przy klombie (blisko są duże lasy) i nikt zresztą na nie nie zwracał uwagi. ( trzeba być szelmą).

Bąków jednakże od tego czasu, czyli końca lat siedemdziesiątych, lub nawet wcześniej nie widziałem. Nie jestem pewien czy gdzieś na wyjeździe nie widziałem jednego, ale ponieważ tego nie pamiętam dobrze, zakładam, że nie.

Na starszych książkach dla dzieci, bajkach gdzie malowane były łąki można je zobaczyć, na nowszych nie widziałem.


I na koniec dla tych, którzy pamiętali, ale zapomnieli i dla tych którzy nie wiedzą. Jak wyglądało to kręcenie się bąków (na ziemi). Nie mam tu dużo obserwacji bo jak piszę czas był krótki. Największe tego typu zbiorowisko widziałem jak miałem pięć lat w Opolu nad brzegiem Odry gdy dziadek (ojczym ojca, bo jego ojcu żydowskie UB skróciło życie we Wrocławiu i zmarł jak mój ojciec miał 9 lat), prowadził mnie ze sobą idąc na ryby. Jakże było jeszcze wtedy czyste środowisko. Oto przy ścieżce i na nasypie odbywały się ich niezwykłe wiece. Siedziały na ziemi grupkami, po kilkanaście po kilka, w różnych konfiguracjach i odległościach od siebie. Większość obok ścieżki a niektóre na ścieżce i idąc bałem się, będąc w sandałkach, żeby na któregoś nie nadepnąć bo wiedziałem, że żądlą a i ich kręcenie się zbiorowe i wydawany zbiorowy furkot dla pięcioletniego chłopca wydawało się trochę groźne,

Były w różnych kolorach i wyglądało to tak, że w jednych miejscu było ich  kilkanaście i większość z nich kręciła się w jednym kierunku a mniejsza cześć w przeciwnym, jakby rozmawiały ze sobą i sobie odpowiadały. A niedaleko z nich był pojedynczy który też się kręcił. Zmieniały  też kierunki kręcenia się, kawałek dalej inna grupka, tu z kolei trzy kręcą się w jedną stronę, cztery w drugą a na końcu trzy w tą co te pierwsze. Inna grupka to jeden rząd kręci się w jedną a naprzeciwko drugi w inną. W kolejnej na przemian obok siebie siedzące jedne kręcą się w jedną a inne w drugą. Było ich tam dużo wzdłuż ścieżki i na ścieżce a jak przeszliśmy spory kawałek to było mniej aż wreszcie już chyba był teren bez nich, bez tego ich wiecu. Zapewne były to skomplikowane gody, ale może po prostu wiec w jakimś im wiadomym celu. Wyglądało to prawdziwie niezwykle.

A może u was, u kogoś, są bąki i funkcjonują do dziś i możecie je obserwować?


Bawole Oczko.


Od dzieciństwa wtłaczano mi w głowę, choć bardziej sam sobie wtłaczałem siłą rzeczy poprzez korzystanie z atlasów, że najmniejszym ptakiem Polski i ogólnie europejskim jest mysikrólik. Mysikrólika widziałem, wiem jaką ma wielkość, jak wygląda, nie pomylę i nie myliłem go z innym.

Problem polega na tym, że może być mniejszy ptak.

Mój dziadek (ojciec mamy) twierdził, że jest ptaszek mniejszy od mysikrólika, którego nazywano Bawole Oczko. Znał go tam na wschodzie, dziś utraconym, czyli terenie II Rzeczpospolitej w Podkamieniu (Pogranicze Wołynia i Podola) i okolicy. Dziadek był człowiekiem który z zamiłowaniem dużo chodził po lesie (babcia nazywała go dzikim człowiekiem), znał ptaki, znał nazwy gatunków ptaków i potem na Ziemiach Odzyskanych uczył ich swoich dzieci. Więc nie był kimś kto na ptakach się nie zna i coś mu się zwidziało. Zresztą po nazwie widzimy, że nie był to dla niego niezidentyfikowany ptak, tylko ta nazwa występowała i używał jej nie tylko on.

Tereny okolic Podkamienia były bardzo ciekawe przyrodniczo. Majątek miał tam hrabia Dzieduszycki (jak pamiętam), który założył jeden lub kilka rezerwatów przyrody. Były tam głębokie jary, (o stromych zboczach) w których panował specyficzny mikroklimat i rosły unikalne rośliny, które można skorzarzyć z opisem jarów na dzikich polach przez Sienkiewicza w „Panu Wołodyjowskim”.

Ptak ten był dla dziadka czymś pewnym i oczywistym. Znał też doskonale mysikrólika i wiedział iż bawole oczko jest ptaszkiem mniejszym od niego.

Nie tak dawno, może dziesięć lat temu, tam gdzie mieszka rodzina ze strony ojca mamy i gdzie mama mieszkała do czasu zdobycia wykształcenia widziała na kłosach zboża dziwne ptaki bo bardzo małe. Na pewno to nie były wróble. Było lato, ale co ciekawe żerowały o zmierzchu. Były tak małe, że kłosy zboża prawie się pod nimi nie uginały. Na pewno także to nie były ćmy bo wydawały świegot i zresztą różniły się. Ponieważ zmierzchało już gdy próbowała im się przyjrzeć odlatywały i ogólnie były płochliwe.


Wspomniałem o ćmach nie bez powodu bo od lat 90 tych ( pierwszy raz widziałem w roku 1993) pojawia się u nas, najbardziej chyba na południu, rodzaj ćmy żerującej w dzień, która ze względu na swe niezwykłe cechy i budowę jest mylona przez niektórych z kolibrem. Zalatuje ona do nas ogólnie z Bałkanów od maja do października i jak motyl korzysta z nektarów kwiatów chętnie przydomowych, które jednak wypija swą długą ssawką zawisając w powietrzu i wykonując olbrzymią ilość uderzeń skrzydełkami jak koliber. Osobniki zwykle wracają z powrotem przemierzając tę wydawałoby się niewiarygodną dla motyla odległość z szybkością nawet 50 kilometrów na godzinę. Owad ten nazywa się gołąbek frukacz. Jak napisałem odżywia się nektarem i na pewno nie odżywia się zbożem:) nie przesiaduje w stadzie na kłosach pszenicy na polach i nie można by ich pomylić z naszymi ptakami nawet wieczorem także z powodu hałasu jaki ptaki w stadzie zawsze czynią. (O nim możemy znaleźć w Internecie pełne wiadomości).


Co do mysikrólika gdyby ktoś się upierał iż to rzekome bawole oczko to może być jednak mysikrólik to powiem iż mysikrólik żyje samotnie, nie żeruje w stadach, trzyma się lasów, zwykle jego granicy i większych, bardziej dzikich i starych, zadrzewień i nie siada na dojrzałych zbożach no i nie żeruje też po zachodzie słońca.

I wreszcie ja. Chyba w tym samym miejscu co moja mama idąc tą samą drogą w różnicy może roku widziałem takie same dziwne dla mnie i bardzo małe ptaszki. ( To że były w stadzie to dodatkowo implikuje jeden gatunek bo przy jednym egzemplarzu hasającym przy ziemi mógłby to być jakiś niedorostek, który wydawałby się bardzo mały). I znów to był wczesny zmierzch, tuż po zachodzie słońca i zobaczyłem małe ptaszki, które widziałem, że są mniejsze od wróbla i nawet od mysikrólika. Niestety były w pewnej odległości tak że nie mogłem zobaczyć dokładnie i jak podszedłem okazały się płochliwe i odleciały dalej, a jak podszedłem znowu to jeszcze dalej i wiedziałem, że bezcelowe jest pójście za nimi. Obserwację utrudniał też jeszcze wczesny zmierzch. Co do ubarwienia, nie będąc pewien, zaobserwowałem iż są szarawe, mniej więcej tak jak wróble, barwy brązowe, szare, popielate, beżowe.

Patrzyłem zadziwiony bo po ich wzroście i wielkości, lekkości można by je uznać za kolibry. Gdy siedziały na źdźbłach, dojrzałych już dość kłosach pszenicy to te niewiele uginały się pod ich ciężarem. Kolibrów jednak u nas nie ma. A poza tym hałas jaki czyni stadko nawet bardzo małych ptaków jest inny od dźwięków jakie wydaje koliber, te zresztą wydawały wspomniany świegot, no i kolibry nie żerują na zbożu.

Zatem i ja widziałem jakieś ptaki ( nie wiem czy to jest to bawole oczko, czy coś innego), ale nawet mimo że nie mogłem się dokładnie przyjrzeć wiem, że były to ptaszki jeszcze mniejsze od mysikrólika.

Cóż zatem, jest ten ptak, był czy go nie ma? Jest ptak mniejszy od mysikrólika czy go nie ma?

Ciekaw jestem jaka była tutaj wiedza przynajmniej polskich, przedwojennych ornitologów. Skoro piszą, że najmniejszy, europejski ptak (mysikrólik), a Europa sięga do Uralu, zatem nie tylko tereny II Rzeczpospolitej, ale nawet dalsze jeśliby tylko tam występował. Może zachodni ornitolodzy go nie znali a nasi przepisywali po zachodnich? W dzieciństwie korzystałem z atlasów ptaków ( nie tylko, ale głównie) napisanych przez Sokołowskiego, który swoją działalność na rzecz ochrony ptaków zaczął już w roku 1925 powinien więc wiedzieć o bawolim oczku, a jeśli by wyginął to napisać w atlasie, że był jeszcze mniejszy ptak od mysikrólika, ale u niego było iż mysikrólik to najmniejszy ptak europejski i polski.

Zagadka zatem.

Jeśli jednak takich rzeczy nie wiemy, jak co do tego ptaka przede wszystkim i także co do bąka niewiedza nawet u tych co powinni pamiętać i jakaś demencja ogólna, brak tej wiedzy także w Internecie, to jak możemy wiedzieć o rzeczach ważnych dla nas i istotnych, dla naszego przetrwania nawet i dla naszych dusz, choć uważam, że to co napisałem jest ważne, ważniejsze niż to, jak nazywa się aktualny premier, bo mógłby być inny a na ten czas musi być bandyta, więc nie ma większego znaczenia ten bandyta czy inny i jest to mniej więcej wszystko jedno a co do tego co napisałem nie jest to wszystko jedno.

C.P



26 komentarzy:

  1. [Piotr / Gliwice] Kilkanaście lat temu w "Naszym Dzienniku" ukazał się artykuł o uderzającym tytule pt. "Koń to nie przeżytek". Skoro dla współczesnego, miastowego, Polaka, nawet koń może być uważany za przeszłość, to co mówić o znajomości innych zwierząt. Zarówno bąk jak i mysikrólik występują w Orędziach Pana Jezusa, które przekazała Gabriela Bossis około 80 lat temu: "Gdyby częściej wpatrywano się w moje dzieła, a rzadziej w ludzkie, jak bardzo zbliżono by się do Mnie!"

    Na moje okna czasem przylatują sroki. Z początku nie wiedziałem co to za ptaki, ale wpisując w Google występujące kolory, szybko znalazłem. Ostatnio w centrum miasta pojawiło się wiele pszczół, gdyż posadzono odpowiednie dla nich kwiaty. Początkowo myślałem, że to bąki, ale one chyba nie występują tak stadnie. W sklepach z zabawkami trochę czasu spędzam, ale bąków nie widziałem. Pamiętam z lat osiemdziesiątych, że były te zabawki, raczej w przedszkolu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pochodzę z wielkopolski i pamiętam jak byłem małym chłopakiem, początek lat 90 to łapałem takie bąki do słoika. Było ich pełno. Przestałem zwracać na nie uwagę do czasu, aż zacząłem wypatrywać świerszczy. I wtedy rzeczywiście zacząłem je dostrzegać, ale to już nie w takiej ilości jak za czasów dzieciństwa. Dlaczego świerszcze? Ponieważ kiedyś na kanale królewska na YT prowadzący wspominał o nich w kontekście niebocentryzmu. Mówił, że przy takiej masie nie są w stanie samą siłą swych skrzydeł umieść się w powietrze i wykorzystują ich właściwości magnetyczne.
    Apropo dlaczego ludzie takich rzeczy nie dostrzegają... Ludzie młodzi to warzywka. Trochę starsi stali się obojętni. Ta obojętność chyba wynika z tego jak ta nasza Polska wygląda. Ciągle tylko docisk. Ludzie nie mają siły zachwycać się tym czym jeszcze można. Pieniądze muszą być, robota.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. + Różniły się między sobą barwami? Miały kropki na przykład a nie pasy typowe dla rodziny pszczół?

      Usuń
  3. Bączek to też zabawa ,kojarzy mi się z wygłupami w wojsku .Zrobiono mi takiego bączka w JW na służbie wartowniczej w wartowni w lesie w Krapkowicach w 90r.na zasłużonej zmianie odpoczywającej .Było to trochę nie fer od strony kolegów,przez co straciłem trochę do nich zaufanie ?.Komuś przyszedł do głowy kiepski pomysł aby zrobić mi śpiącemu po służbie w nocy bączka,a spać można było tylko godzinę lub dwie w ciągu nocy,bączek polegał na tym ,że odpoczywającemu żołnierzowi nad głową mocowano wieszak,a na wieszaku umocowano plastykowy kubek z wodą na dwóch nitkach,kubek z wodą wprawiano w ruch obrotowy ,dopóki się kręcił to woda z niego się nie wylała ,woda wylała się na twarz dopiero wtedy kiedy kubek z wodą przestał się obracać.Dla oblanego w czasie snu było to ,krótkim szokiem,a dla pozostałych w sali udaną zabawą ,dosłownie śmiech na sali .Ja nigdy nie zrobił bym czegoś takiego koledze,przynajmniej w takim momencie ,kiedy ktoś odpoczywa,po pracy czy po służbie,ale przeszło mi szybko i nie miałem żalu do kolegów za tego bączka zrobionego mi przez kolegów.Do dziś nie wiem kto mi tego bączka zrobił.Nikt się nie przyznał na moje zapytanie,ale o dziwo i nikt się nie śmiał z tego i udawali ,że nic nie widzieli.Od tego czasu bałem się zasnąć w tym ,krótkim wolnym czasie na służbie ,choć na godzinkę,ale Pan Bóg obdarował mnie łaską taką,że po tym wydarzeniu mimo braku snu ,nie odczuwałem braku snu.Dziś takiego bączka wspominam z uśmiechem na twarzy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Szczęść Boże .Bracie Krzysztofie wielce jestem zdumiony Twą wiedzą przyrodniczą a jeszcze bardziej pamięcią i to pamięcią obrazową z tak odległej przeszłości,dla mnie jest to bardzo przyjemne bo jestem leśnikiem i z ,,przyrodą "jestem od dziecka.
    Temat ten jest takim swoistym balsamem na te trudne czasy i sama myśl już daje radość ,dodam np. jakaż była radość ,którą odczuwałem będąc dzieckiem gdy wędrowałem po łanach żyta
    { tu na kurpiach -na tych piaskach nic innego nie chciało rosnąć},
    już dojrzewających ,a na ich kłosach występowało całe bogactwo
    przeróżnych kolorowych owadów,a o wiele jeszcze więcej na kwitnących nadbużańskich łąkach,a jakież bogactwo przeróżnych
    ptaków .Zimą natomiast podczas wędrówek po zamarzniętych olesach miło było obserwować właśnie te klejnociki {być może z północy } mysikróliki w towarzystwie sikorek...
    Dziękuję S Dorotheo za Twoje słowa.Och jak bardzo mnie bolą a właściwie rozrywają słowa ,o braku pieniędzy na Krucjatę-Pielgrzymkową,już od nie jednej osoby to słyszałem.Jedna z największych misji a tu taka rzecz blokuję .Oddałem ten mój ból Matce Bożej i poprosiłem o pomoc również i Pana Boga .Zwróćmy jednak uwagę ,że ogólnie jeszcze nie ma u nas
    biedy,a sądząc po ,,pełnych koszykach"w sklepach i to produktów można rzec nie koniecznych do przeżycia -DLACZEGO NA CHĘĆ
    PRZYJAZDU NA KRUCJATĘ DEKLARUJĄ LUDZIE ,KTÓRYCH NIE STAĆ NA PRZYJAZD {odpowiedz jest raczej prosta-po prostu
    z racji skromnego życia , wszelkich trudności ,a często i zdrowotnych są w stanie uwierzyć w samą krucjatę, a gdy ,,coś
    zaprósza " już pojawiają się wątpliwości }. Niedaleka przyszłość może to zmieni ale czy wtedy będzie możliwość podróżowania ?
    Trwam ,,choć kilka ostatnich dni spędziłem w domu i to głównie w łóżku,jest ciężko i jeżeli mogę to proszę choć o jedno Ojcze nasz...i Zdrowaś Maryjo abym wytrwał ,pozdrawiam Was wszystkich i niech nam Pan Bóg wszystkim Błogosławi a Matka
    Boża chroni pod Swym Płaszczem,proszę również Św Józefa {Patrona Czasów Ostatnich} o OKRYCIE NAS WSZYSTKICH
    SWOIM RODZINNYM PŁASZCZEM {Św Józefie -postrachu
    duchów piekielnych-módl się za nami,Św Józefie -nadziejo chorych-módl się za nami}.
    PS Zapraszam na spotkania -wpis w poprzednim poście ,a gdyby coś wypadło poinformuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień
      Dziękuję, pamięć mam wybiórczą. Co ciekawe prawie z tego okresu nie pamiętam wizyt w zoo. Widać dzikie zwierzęta, motyle i bąki fascynowały mnie bardziej .

      Usuń
  5. Małgorzata
    Strzyżyka kiedyś nazywano Wolim Oczkiem. Siedzi Wole Oczko na pałąku

    OdpowiedzUsuń
  6. Małgorzata Strzyżyki dawniej nazywali Wole oczko ponieważ jest tak mały jak bawole oko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. + Cóż. Strzyżyk nie jest mniejszym ptakiem od mysikrólika. Choć różnice nie są wielkie. Jest jeszcze zniczek podobnej wielkości. Jednak mysikrólik jest trochę mniejszy od strzyżyka. Strzyżyka obserwowałem i też nie pomylę z innym. Teraz przeczytałem, że są ludzie którzy uważają go za najmniejszego.
      Mój dziadek mówił " bawole oczko". Cóż nie mogę być pewny iż nie chodzi tu o strzyżyka.Jednak ptaszki które widziałem o których wspominam to nie były strzyżyki.

      Usuń
    2. Po opisie zamieszczonym w poście odnośnie małego ptaszka przyszedł mi na myśl fruczak gołąbek. Zawisają nad kwiatem machając przy tym skrzydełkami jak kolibry właśnie i z tego tytułu nazwane są polskimi kolibrami. Są małe i szybkie, i ale z tego co czytałam to motyl. Można mimo to sprawdzić w internecie pod hasłem fruczak gołąbek, dłużniec gwiaździk.

      Usuń
  7. Szczerze powiem, że nigdy w życiu nie widziałem bąka w innych barwach niż te podobne do pszczół. Jednakowoż u nas na Podlasiu, a przynajmniej w mojej okolicy jest ich sporo. W tamtym roku nie pamiętam, żebym jakiegoś widział, ale stosunkowo rzadko przebywałem na wiosce. Bardzo często i gęsto widziałem je siedząc przy bzie na podwórzu u dziadków, lub przy kwitnących jabłonkach, czy wiśniach. Jednak tak jak wspomniałem wcześniej, każdy z nich był zawsze ubarwienia pszczelego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. + Popatrzyłem teraz na te gatunki trzmieli i nawet dwa zaginione. Też takowych na zdjęciach nie ma.Lecz były.Ten którego ostatnio widziałem miał tylko czarny odwłok i niebieskie kropki, kropy raczej, równe kółeczka i był wielkości dorodnego orzecha włoskiego.

      Usuń
  8. [Piotr / Gliwice] Wpływ chemtrails na wymieranie różnych gatunków zwierząt nie jest doceniany, a może trzeba bić na alarm. Mówi się o wymieraniu wróbli, ptaków, które kiedyś były codziennym widokiem, dzisiaj są rzadkością. Ignorancja przyrodnicza sięgnęła dziś urzędów. Wycina się drzewa, gdyż nie pasują do projektu i sadzi nowe, zgodne z projektem. Tylko, że młode drzewo jeszcze długo nie zastąpi starego, o ile w ogóle przeżyje. Nadmierne koszenie traw, ścinanie zbyt wielu krzaków. Regulacja rzek utrudniająca życie np. kaczkom i innym ptakom wodnym.

    Miejski Internet zna wypowiedzi typu "miejsce drzew jest w lesie", "trawnik nie zarabia". No proszę, przyroda się nie liczy, bo nie zarabia. Jeśli ktoś pyta, dlaczego niszczy się zieleń w polskich miastach, odpowiem, bo tak uczy politechnika, byłem na wykładzie, który był tego dowodem. Ale również na samej wsi mogą występować złe tendencje typu: rezygnujemy z krowy, rezygnujemy z kur. Nikt nie zmusza. Zawsze uważałem, że wyjazd na wieś to przede wszystkim możliwość wyjścia w pole, na łąkę. W 2006 roku pojechałem do znajomych na wieś i byłem mocno rozczarowany, że nie da się wyjść w pole, ścieżka zarosła. Czyżby to przestało być atrakcją dla mieszkańców wsi? Wtedy wieś przestaje być wsią.
    Jedynie o niezapominajce nie da się zapomnieć, gdyż jest o niej wiersz - piosenka. I to w tym polu tata pokazał nam, dzieciom, te niezapominajki.

    OdpowiedzUsuń
  9. Szczęść Boże .panie Cyprianie te bączki o których pan mówi są jeszcze w sprzedaży i też huczą i mienia się kolorami ..akurat ostanio wyrzuciłam bo leżał już parę lat popsuty a to dla rocznego dziecka pamiętam kupiłam Dla mnie natura i to piękno które stworzył Bóg to coś co człowieka powinno skłonić do tego ,że widzisz w tym siłę wyższą .stwórcę Boga ..i jak się patrzy w niebo i myśli o Boże Ty tak blisko mieszkasz w pałacu kształcie kuli ,to aż się serce rozpływa .Dla mnie kwiaty .ziemia .ogród to piękno co rośnie wokół że można to siać a Bóg wzrost daje .to dla mnie już cud ..każdy listek kwiatek który kupuje jest cudem .nawet zioła mamy w ogródkach które depczemy są na nasz użytek, bo mówią że to co rośnie koło domu to może się przydać na choroby na które chorujemy..ciekawska też jestem skąd pochodzi i co to zwierzaki są wkoło nas ..u mnie w maju koło sosny zbierają się na gody bąki majowe które wkoło nas latają i bzyczą głośno.a ich larwy są szkodnikami ,mieszkającymi w ziemi przez wiele lat nim dojrzeją.a za małego nigdy tego bączka nie widziałam
    A tak głupio wspomnę czy ktoś z malego widział kleszcza na sobie?bo ja nie przypominam sobie tego ani moje rodzeństwo .a teraz się tak rozrosły i nawet u sąsiada na żywopłocie są .mnie to każdy robaczek zaskakuje jak to małe a umie żyć i potomstwo mieć.Dziekuje Bogu za to piękno które stworzył.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. + Jak byliśmy dziećmi to przedzieraliśmy się przez różne zapuszczone chaszcze i nikt nigdy kleszcza na sobie nie widział.

      Usuń
  10. Jakiś czas temu, ktoś prosił o ustalenie herbów jakie widniały na ścianach w kościele w Płonce Kościelnej. Udało mi się ustalić, że były to herby następujących rodzin:

    Płońscy h. Rola
    Zdrodowscy h. Prus III
    Roszkowscy h. Rolicz
    Łupińscy h. Ślepowron
    Gąsowscy h. Grzymała
    Jabłonowscy h. Prus III lub Grzymała (tego nie byłem w stanie do końca ustalić)

    OdpowiedzUsuń
  11. .mk........".potem stawał sie nieruchomy i przewracał się na bok" -znamienne słowa w dniu, gdy media ogłosiły zatrzymanie ruchu jądra ziemi.

    OdpowiedzUsuń
  12. [Piotr / Gliwice] Polski dworek był gromadzeniem polskości. Tak piszą znawcy dworków. Dla przyrody musiało to mieć ogromne znaczenie, i pewnie wszelka cenna wiedza zawarta jest tam do dzisiaj. Człowiek ówczesny nie był w stanie odzwyczaić się od przyrody, tak jak dzisiaj. Wiedziano bardzo dobrze, jak z przyrodą można postąpić, a jak nie.

    Weźmy przykład. Ktoś wytłumaczył mi, dlaczego na śląskich mapach inny jest kształt pól uprawnych po dawnej stronie polskiej i niemieckiej. Po niemieckiej pole jest prostokątem podłużnym, po polskiej prostokąt zbliżony jest do kwadratu. Różnice powstały dużo wcześniej, zapewne w czasach podziału Śląska na księstwa. Jeśli pole ma kształt podłużnego prostokąta, ludzie będą chodzić na skróty i deptać uprawy. Ponadto, będzie takie pole przeszkodą dla jazdy konnej. Oczywiste, że polska szlachta nie mogła pozwalać na taką dowolność, a przecież w takiej sprawie wielu powie, że to wszystko jedno. To jest przykład wiedzy, która trzeba przechowywać i uświadamiać następne pokolenia. Inaczej wszystko będzie robione byle jak.

    Procesy likwidacji polskiej wsi mają swoją historię. Pamiętam, jak wyrzucono z centrum Gliwic ostatnie zaprzęgi konne przywożące węgiel. Postawiono znak zakazu, specjalnie dla tych dwóch, trzech, woźniców i już nigdy więcej się w mieście nie pojawiali. Pamiętam też inną rozmowę; o tym czy gospodyni po wydojeniu krowy powinna chodzić po wsi z bańką mleka i sprzedawać. Ktoś z tym walczył. Obyśmy nie doczekali czasów, że po jajecznicę będziemy szli do osiedlowego marketu, gdzie czekać będzie na nas w plastikowym opakowaniu, a w domu odgrzejemy ją sobie w mikrofalówce i to będzie jedyny sposób, aby zjeść jajecznicę. Tak jest w USA, ktoś opowiadał.

    OdpowiedzUsuń
  13. Krzysiek: Ja pamiętam bączki z przedszkola :), to była fajna zabawa. Nawet jakiś czas temu też mi tak przez myśl przeszło czy gdzieś można taką zabawkę znaleźć, ale to już nie te czasy. Jak już wspomniał któryś z przedmówców, młodzież to takie warzywka, tylko komputery, telewizja, smartfony itp. Jakiś czas temu, tak z 15 lat temu chodziłem z aparatem i robiłem zdjęcia ptakom w moim mieście. Zdarzało się spotkać gatunki powiedziałbym nietypowe dla wielkich miast, takie jak żuraw, łabędź krzykliwy, tracz nurogęś, czarnego dzięcioła też widziałem (a to rzadki gatunek w mieście), nawet stada kormoranów. Były też gołębie siniaki, a na osiedlu obok mieliśmy kolonię jaskółek oknówek, ale jakieś barany ją zniszczyły po okresie lęgowym. Z owadów były pasikoniki, osy, a ważki to na działce czasem widuję, ale rzadko. W dzieciństwie to i traszki można było spotkać, a jak kałuże po ulewach stały na osiedlu to i rzekotki można było usłyszeć, a jak marzec przychodził to i kocia muzyka pod oknami była. A teraz to tylko muchy, karaluchy, szczury i wrony.

    OdpowiedzUsuń
  14. + Czy ktoś widział taki wiec bąków jak ja?

    OdpowiedzUsuń
  15. Są bączki córka moja kupiła dla mojej wnusi i bardzo lubi się bawić jest frajda dla wszystkich...

    OdpowiedzUsuń
  16. [Piotr / Gliwice] Może nie chodzi o to, że nikt nie widział. Przez wiele lat wychodziłem za miasto w pole i widok bąka był zawsze czymś normalnym, choć może nie częstym.

    Czytałem, że trzmielina przyciąga trzmiele. Posadzono tę roślinę w mieście, więc to co ostatnio widziałem, to też mogły być owady z tego gatunku. A są liczne. Natomiast szczególne zachowania zwierząt mogą być związane na przykład z okresem godowym, dlatego nie każdy miał okazję zobaczyć to wirowanie. Po za tym, w grę wchodzą różne gatunki, a nie wiemy czy wszystkie tak robią.

    Może ktoś to wirowanie sfilmował. Z pewnością dużej wprawy to wymaga, aby mieć na filmie dokładnie to, co chcemy.

    OdpowiedzUsuń
  17. [Piotr / Gliwice] W Kluczborku było kiedyś technikum pszczelarskie, z pewnością sadzono tam wiele roślin przyciągających różne owady. W innych miejscowościach być może nie było to tak intensywne. Jak ktoś ma ule w mieście, to raczej w ukryciu, w polu ich nie widziałem.

    Potocznie bąkiem nazywa się owad podobny do pszczoły lecz dużo grubszy, zbliżony do kulki, tak jak ten:

    https://www.youtube.com/watch?v=kJRUrW0T3Ko

    Dzisiaj dzieci są ekspertami od kreskówek. Kiedyś musiały być ekspertami od przyrody, bo nie było takich zabawek i rozrywek jak teraz.

    OdpowiedzUsuń
  18. marcin 1987: mój znajomy zaszczepił się na koronawirusa, ponieważ chciał wziąć udział w loterii.- niestety mówię poważnie. Oczywiście nic nie wygrał

    OdpowiedzUsuń
  19. [Piotr / Gliwice] Nie jest to sprawa amnezji, że nie pamiętamy większego stada bąków. Z powodu działalności człowieka mogła zmniejszyć się populacja na danym obszarze. Jeśli ktoś zasieje hektar kukurydzy, to logika podpowiada, że nie będzie tam pszczół, gdyż nie jest to roślina dla nich. Jeśli jakiś PGR obsiał kukurydzą pół gminy, a między polami były tylko koleiny dla traktorów, to znaczy, że w połowie gminy nie było już warunków dla pszczół.

    Jest to problem, który dostrzega dzisiejsza nauka - zanik bioróżnorodności. Już w starożytności księga Izajasza ostrzegała: "Biada tym, którzy dodają dom do domu, przyłączają rolę do roli, tak iż nie ma wolnego miejsca..." (Iz 5, 7) Ta wolna przestrzeń nazywa się miedzą, i jak czytamy w Wikipedii, ma ona znaczenie także dla pszczół. Gdy tego nie będzie, pszczoły i podobne owady coraz bardziej skazane są na życie tylko tam, gdzie się o nie ktoś troszczy. Niejako zepchnięte do rezerwatu. Mogę się mylić.

    OdpowiedzUsuń
  20. A.Bogumiła
    Kochany Duch Święty!
    Jak Kochany Duch Święty potrafi wesprzeć w momencie, w którym tego potrzeba choćby tylko uśmiechem. Ile daje taki uśmiech.
    Pamiętam jak w internacie z dziewczynami uśmiechałyśmy się do do innych i na pytanie: Co robisz? Podała odpowiedź: Nic. Po prostu uśmiecham się do ciebie. Ja ostatnio na ulicy uśmiecham się do ludzi, czy kierowców czy przechodniów i najczęściej zauważałam takie zjawisko wśród kierowców, którzy mnie przepuszczają na pasach, że są w swoim samochodzie zbyt zajęci, żeby nawet na mnie spojrzeć, aż się w ogóle dziwię, że mnie zauważyli przy przejsciu. I omija ich uśmiech. Nie chodzi o mój uśmiech, ale w ogóle o akt życzliwości. Drobny, ale jak rozpromienia twarz drugiego. Bo kiedy ktoś się do mnie uśmiechnie w tym samochodzie, to widzę najpierw to zaskoczenie na twarzy, które szybko znika i zastępuje je cudowny, szczery uśmiech☺️ To pokazuje mi jedno, jak ludzie się w życiu spieszą, ciągle są czymś zajęci i gdzieś muszą zdążyć, mijają się szybko nawet na siebie nie patrząc, dlatego my musimy się uśmiechać do innych, tak po prostu, przełamywać bariery,np. na początku uśmiech do ekspedientki w piekarni, do sąsiada z bloku, do pani w mięsnym. A potem to już idzie.
    Dobrze, że Kochany Duch Święty przypomniał nam o uśmiechu. Przecież to On Sam uśmiecha się przez nasze usta i tak naprawdę szerzymy Jego uśmiech, czyli szerzymy Królestwo Boże, bo to my mamy być solą ziemi i światłością świata, jak zwiatrzejemy kto nas posoli? Żyjemy w warunkach w jakich żyjemy, ale musimy skupiać się na dobru i szerzyć dobro.

    OdpowiedzUsuń

Rozmowa z błogosławioną Ewą, matką wszystkich ludzi. Poniedziałek Wielkanocny (2021)

  Poniedziałek Zmartwychwstania Pańskiego (2021) Rozmowa z błogosławioną Ewą, matką wszystkich ludzi. Około 9.30 - Oto jestem, Krzy...