Matka Boska Ostrobramska

Matka Boska Ostrobramska

Przypomnienie o zaproszeniu Namaszczonego na 31 X i 1-3 XI// Pociąg zagłady - mój sen z początku lata/ Nowa książka Janusza Bieszka, ale nie tylko z tego powodu we wpisie/ Chrobry i rok 2025

 

O Zaproszeniu, dwóch Zaproszeniach, w poprzednim wpisie.

https://cyprianpolakwiaradodatki.blogspot.com/2024/10/zaproszenie-przez-namaszczonego-do.html

Pod tym wpisem można też komentować na temat treści znajdujących się w poprzednim.

.........................................................

Mój sen

Sen był z początku lata.

Śniło mi się iż byłem w jakimś pociągu. W pociągu tym było dużo młodych ludzi a innych tam nie widziałem. Młodzi, ale nie bardzo młodzi, wszyscy których widziałem mieli od 25 do 35 lat. Wydawało się, że wszyscy są po studiach, czyli świeżo lub kilka lat. (Tak jakby „młodzi, wykształceni z wielkich miast”. ). Przeważały młode kobiety, a przynajmniej je więcej widziałem.

Było dla mnie jasne, że dzieje się to w jakiejś, bliskiej już, przyszłości. A ja byłem taki jaki mam być w przyszłości.

Wiadomo mi było, że Ci wszyscy młodzi ludzie w tym pociągu są w dużym zagrożeniu a nawet pędzą w tym jadącym bez zatrzymania się pociągu – ku zagładzie. I oni mieli taką świadomość.

Rozmawialiśmy. - „ Co mamy robić, co robić?!” - pytają mnie.

- Mówię – trzeba się modlić. Przede wszystkim różaniec. Modlitwa a zwłaszcza różaniec, może zmienić bieg wydarzeń, odwrócić nieszczęście a przynajmniej je złagodzić.

Młode kobiety patrzą po sobie. - Modlić się? Nie!

Żal mi było ich jednak zostawić mimo tego w tym pociągu pędzącym ku zagładzie. Postanowiłem towarzyszyć im część drogi, tyle ile mogłem. Miałem informację, że może to być cztery i pół godziny. Nie wiem jakiego czasu ta symbolika dotyczy, wydawało mi się jednak, że to mniej więcej jedna trzecia ich drogi ku zagładzie.

Nie mogłem być jednak razem z nimi, zapewne wobec ich: „ Modlić się? Nie!”. Musiałem być od nich oddzielony, choć miałem im towarzyszyć na tym pociągu to jednak na zewnątrz niego podczas gdy oni byli w środku.

Na zewnątrz, na krawędzi pociągu było coś co przypominać mogło barierkę, nie była to jednak barierka i nie było za co się chwycić. Było to jakieś metalowe ustrojstwo z którego zrobiłem naprędce prowizoryczną barierkę, czy raczej uchwyt dla jednej ręki. Zabierając się za to (będąc na zewnątrz pędzącego pociągu) zobaczyłem swoje ręce. Byłem w spodniach i podkoszulku, być może było lato, Ci młodzi ludzie też byli raczej lekko ubrani, choć nie wiem czy pora ma tu znaczenie. Ten podkoszulek miał jednak znaczenie bo zobaczyć mogłem swoje, jak piszę ręce. Ręce silne, mięśnie zawęźlone, znamionujące wielką siłę, równocześnie bardzo symetryczne nie tak sztuczne jak u kulturystów, kształty przyjemne. I nie tak widoczne jak u nich, jak ćwiczą na rzeźbę, gdzie wyglądają dzięki specjalnej diecie do pokazów jak obdarci ze skóry. Z kolei jak kulturysta ćwiczy na masę to ma tego tłuszczu więcej niż umięśniony człowiek na co dzień. Ja nie miałem ani jak na masę ani jak na rzeźbę. Idealna proporcja. Węzły mięśni nie wyglądały troglodycko ani topornie. Właściwie to nie widziałem kogoś kto by tak wyglądał. Wyglądały naturalnie, choć były potężne i widać, że twarde, nie kupa „miękkich” mięśni.

Metal, z którego zrobiłem prowizoryczny uchwyt, ręce, a właściwie jedna ręka, bo drugą trzymałem się będąc na zewnątrz pędzącego pociągu, traktowała jak metalową blaszkę, albo jak papier. Z łatwością go powyginałem i przysposobiłem bez żadnego wysiłku a było to grube przynajmniej jak podkowy.

Te 4,5 godziny było też dlatego, że oceniłem, miałem wewnętrzne zrozumienie, że tyle czasu dam radę utrzymać się na pędzącym pociągu jedną ręką, do tego pokonującym dzikie zakręty i będzie mną rzucało. Dam radę utrzymać się z wysiłkiem, ale nie ekstremalnym, a od momentu gdyby miał już być ekstremalny dla mnie to wtedy odskoczę i oderwę się od pociągu. Też to oceniłem, miałem podane. Nie było tak, że pofrunę jak anioł czy ptak i mogłem to sobie zupełnie lekceważyć. Było to po prostu rozsądne ryzyko, tak jak może dzisiejszy jeżdżący na wyczynowym rowerze i skaczący po skałach. Więc wiedziałem, że mogę skoczyć ( przy szybkości na oko te 150 km na godzinę) i nic mi się nie stanie, ale oceniałem to i analizowałem i musiałem przy tym uważać, być skupiony itd.

 

Były sny gdzie się śniłem ludziom w przyszłości, ale i były osoby, które miały o tym widzenia. O jednym takim widzeniu może następnym razem.


//////////////////////////////////////////////////


Już trochę minęło jak natrafiłem na nowy program z Januszem Bieszkiem, rozmowę przeprowadzoną przez wydawnictwo „Armoryka”. Może dwa miesiące, bo chyba było to pod koniec moich wakacji nad morzem. Przy okazji nadmienię jak na taki program natrafiam. Nie wiem czy też tak robicie, od czasu do czasu, te kilka razy do roku sprawdzacie czy jest coś nowego na temat wielokrotnie poruszany przez Niebo w Orędziach, które czytacie, czy na inny ważny temat związany z Orędziami i treściami, które nas interesują, także recepcji tych Orędzi. Zatem po prostu otworzyłem youtube, wpisałem „Janusz Bieszk” , wszedłem w filtry i ustawiłem „ostatni rok”, czy „ten rok”, jak tam jest napisane i pojawił się najnowszy program.

Trochę smutne, że nie ma informacji, nie ma obiegu informacji, bo pokazywał nową książkę o której nic nie wiedziałem jak i zapowiadaną kolejną, która jest w wydawnictwie i miała ukazać się w drugiej połowie tego roku, czyli można spodziewać się, że już wyszła, oraz publikacji „Wed aryjsko – sławiańskich” znajdujących się w wydawnictwie, w tłumaczeniu współpracownika p. Bieszka, które też już może się ukazały.

Ariowie, Słowianie, Lehia i Wenedonia w starożytności oraz wczesnym średniowieczu - Janusz Bieszk

https://youtu.be/KfuNmu0eAl4?feature=shared

Jednak nie daję tego we wpisie tylko z tego powodu, że pojawił się nowy program i nawet, że są nowe pozycje książkowe. Myślałem zresztą, że ich nie będzie, bo Janusz Bieszk mówił, że nie będzie pisał nowych książek. Cieszymy się więc, że są.

Ci, którzy czytali, a przynajmniej mieli w rękach książki Janusza Bieszka, mogli zauważyć dedykację dla zmarłego syna.

Sądziłem wtedy, że Pan Bóg go dotknął aby nie będąc osobą, która kocha kościół katolicki i zapewne będąc niepraktykującym zbliżył się do Boga, gdyż ma zasługi dla Polski i dla prawdy.

Słuchając jednak tej audycji można zobaczyć, że p. Bieszk jest bardzo schorowany. Może też i przemęczony tą pracą, ale przede wszystkim schorowany. I coś mnie tknęło. Dodatkowo dlatego, że podczas tej audycji jest pogłos i i źle się jej słucha. Przy tym pogłos nie jest jednakowy cały czas. Dla mnie wygląda to jakby ktoś utrudniał. Jakby ktoś powiedział, że mogliby w takim razie utrudnić tak, że nic by z tego nie było to powiem, że właśnie nie. Bo wtedy nagrano by drugi raz, albo osoba z wydawnictwa przyjechałaby do Janusza Bieszka i byłoby poprawnie. Dlatego najlepiej utrudniać, pogorszyć a nie całkowicie zablokować.

Jeśli jednak rzecz tak wygląda, że była taka ingerencja w ten program, na bieżąco podłączenie się pod ten program i psucie jego jakości to zaniepokoiła mnie choroba p. Bieszka. A może i sprawa jego syna. P. Bieszk nic o takich rzeczach nie mówił, ale mógł nie mówić. Mógł też nie wiedzieć, nie zrozumieć. Ale też nawet jak miał podejrzenia mógł uznać, że mówić o tym nie ma sensu. Coś mnie tknęło i coś mi zaśmierdziało.

Jest tak z moją intuicją, że włącza się ona na świeżo i za pierwszym razem.

Jan Sas Zubrzycki pisał, że pisanie o starożytności Polski, o prawdzie o Sławianach jest rzeczą niebezpieczną. Tak właśnie napisał – niebezpieczną.

Czy sam nie pisałem już dawniej, że nie mam wątpliwości że za śmierć badacza kopca (kurchanu) Krakusa z XX - lecia międzywojennego, który nagle zmarł przerywając swoje prace, odpowiedzialne są niemieckie służby specjalne?

Nawet gdyby tak nie było w przypadku Janusza Bieszka a sądzę, że jego choroba nie jest naturalna a przynajmniej jest „wspomożona”, to polecam go waszemu wetchnieniu modlitewnemu.

///////////////////////////////////////

Mamy rok 2025. Wiemy, że jest to rok oficjalnej koronacji Bolesława Chrobrego ( powinno być Wolesław. Bo cóż to znaczy, że bolała go sława, uwierała. Wolesław, lub Wolisław a właściwie Wolęsław, bo woli sławę zgodnie z odwiecznym toposem sławiańskim a zwłaszcza lechickim – sława i mir o których tyle pisze największy chyba badacz polskiej i sławiańskiej starożytności schyłku zaborów, XX – lecia międzywojennego, PRL i oczywiście i do naszych czasów -  Jan Sas Zubrzycki). Koronacji wedle historyków.

Wspominał o Chrobrym Brat Andrzej. I o rocznicy w przyszłym roku i o tym, że będzie to specjalny czas dla Polski

Przejrzałem Jego słowo wpisane w komentarzach z marca, aby to znaleźć ale jest gdzie indziej. Cóż, ufam, że wrócę z tym, bo chcę dać wpis teraz, więc musi być na razie tyle.

Ten rok 2025 to, że będzie coś dobrego dla Polski, to tak czuję, że dopiero od wiosny. Nie znaczy, że potem nie będzie trudno, ale do wiosny nic dobrego dla Polski raczej się nie wydarzy.

Nasz król, a właściwie cesarz, Chrobry, jest ważny. Myślę, że nie przez przypadek, nie jako ciekawostka, jako tylko jeden chyba z władców chrześcijańskich Polski pokazał się wizjonerce Podlasiance.

Licheńskie proroctwo. Zapłoną serca radością jakiej nie było od tysiąca lat. O tym też wspominał Brat Andrzej. Licheńskie proroctwo musi się wypełnić.

2 komentarze:

  1. Paweł M
    Szczęść Boże! Co do wydawnictwa Armoryka to ciekawy zbieg okoliczności, bo właśnie wczoraj zachęcony przez Słomkę poszukałem w sieci książki Bogoznastwo Sławian i znalazłem ją właśnie na stronie tego wydawnictwa! Zamówiłem tam jeszcze kroniki Prokosza i Gala Anonima. Serdecznie Wam polecam tą oficynę, bo jest tam mnóstwo ciekawych pozycji traktujących o naszej prehistorii ale i nie tylko. Z Panem Bogiem! Któż jak Bóg!

    OdpowiedzUsuń
  2. 1 - 15 LISTOPADA - CZWARTA NOWENNA DO PĘKNIĘTEGO NAD GRZESZNYM ŚWIATEM SERCA BOŻEGO. OPIS.
    https://www.youtube.com/watch?v=HAcET3ivv18

    OdpowiedzUsuń

Rozmowa z błogosławioną Ewą, matką wszystkich ludzi. Poniedziałek Wielkanocny (2021)

  Poniedziałek Zmartwychwstania Pańskiego (2021) Rozmowa z błogosławioną Ewą, matką wszystkich ludzi. Około 9.30 - Oto jestem, Krzy...