Niniejsze dociekanie jest moim wyłącznie dociekaniem i nikomu go nie zawdzięczam, żadnej organizacji, jej pracy itd.
Wieńce na połowie siedzeń tupolewa 101 w dniu 10.04.2010
Była pewna relacja dziennikarza, tuż po 10.04.2010, która znajdowała się w Internecie ( czy w papierowej wersji gazety, tego wykluczyć nie można, choć to raczej wątpliwe) a potem zniknęła. Nikt dziennikarza o nią nie pytał, nikt z dziennikarzem o tym nie rozmawiał itd.
Cóż takiego powiedział dziennikarz? Mianowicie powiedział on, że wszedł do tupolewa 101 niedługo przed odlotem, samolot był jeszcze pusty, to znaczy nie było pasażerów, ale dziennikarz relacjonował, że połowę siedzeń zajmowały wieńce.
Czy w tym momencie czytający zdaje sobie sprawę z ważności tego faktu, czy inaczej ważności tego spostrzeżenia?
Proszę tym miejscu przerwać i pomyśleć, myśleć co to oznacza.
Jednakże może ktoś powiedzieć: Czy ta relacja była prawdziwa?
Mamy dwie możliwości albo była prawdziwa, albo nie była prawdziwa. Ale ten dziennikarz był podany z nazwiskiem i imieniem, przynależnością także do medium. Zatem winno być tak wobec wagi relacji i wniosków, które z niej wypływają, że rozmawia się p o w s z e c h n i e z dziennikarzem, wreszcie przesłuchuje go w tej sprawie prokuratura, a jakby konfabulował tak dziwną rzecz to powinien ponieść tego prawne konsekwencje. O żadnej z tych rzeczy nie było w przestrzeni publicznej jednak jakiejkolwiek informacji.
Latało samolotami wielu zwykłych ludzi, zwłaszcza w erze tanich biletów.
Przede wszystkim jednak latało wiele delegacji z wieńcami na różne okazje, delegacji z Polski i na całym świecie.
Każdy kto trochę latał samolotem zorientuje się, że wieńce nie mogą być wrzucane do luku bagażowego bo się połamią, stracą fason, wreszcie na wysokości 10 tys. metrów zwarzy je mróz. Na takie dziadostwo nie pozwoliłaby sobie delegacja żadnego najmniejszego i najgorszego państwa afrykańskiego.
Dojść do tego zatem mogą i maluczcy, ale ich głowy nie uruchomiły myślenia po 10.04.2010. Maluczcy to także wykształciuchy. Ich głowy także nie uruchomiły tutaj myślenia. A macie wykształciuchy o sobie dobre mniemanie? Co jesteście warci?
Kiedyś będąc na drugim roku studiów posłuchałem na Trzech Króli bardzo dobrego, treściwego kazania karmelity. Powiedział on o znaczeniu darów danych Dzieciątku: złota, kadzidła i mirry. Złoto – będziesz królem ( czyli Jezus). Kadzidło - w znaczeniu starożytnym kadzono bohaterom – będziesz bohaterem. Mirra - będziesz cierpiał.
Zatem tysiące ludzi z Polski latało z delegacjami rządowymi, czy to w lotach krajowych czy zagranicznych i często były wieńce i były one na siedzeniach bo inaczej być nie mogło.
A tu nagle dowiadujemy się, że wszystkie miejsca były zajęte ( liczba pasażerów wraz z załogą i ochroną, dokładnie okultystyczne 96 – odwrócone tao - śmierć, 69 - życie).
"Bo bardzo wszyscy chcieli tam być i bardzo chcieli polecieć", a wredny Tusk czy ściśle Arabski nie chcieli biednemu, patriotycznemu prezydentowi dać drugiego samolotu czy ściśle nie chcieli dać trzeciego, bo przecież oficjalnie był jeszcze drugi samolot jak ( jakowlew) do którego wpakowano tylko dziennikarzy, a drodze powrotnej wracał także nim minister Sasin, który obfotografował się w tym samolocie, a gdy przylecieli do Polski, Komorowski, późniejszy prezydent dziwił się, że Sasin żyje.
Zatem co się działo gdy tysiące tych ludzi, w tym tabuny dziennikarzy dowiedziały się, że delegacja leciała do Katynia i wszystkie miejsca co do jednego były zajęte.?
Ludzi, którzy wiedzieli, że wszystkie miejsca nie mogą być zajęte, bo znaczną ich część zajmą wieńce. Tym bardziej, że do Katynia udawali się przedstawiciele wielu instytucji i przedstawicieli rodzin, więc wieńców musiało być wiele.
Zatem co się działo gdy tysiące ludzi usłyszało o tragedii 10. 04.2010 i że polegała na tym w swej istocie, że pasażerowie zajęli kompletnie wszystkie miejsca. Ludzi którzy na przestrzeni 30 lat a nawet w PRL-u uczestniczyli w lotach delegacji państwowych gdy te wiozły ze sobą wieńce. Załoga, borowcy, stewardessy, u wreszcie pasażerowie wszelkiej maści przez 30 lat, przynajmniej gdy idzie o Katyń.
Co się działo gdy tysiące tych ludzi którzy uczestnicząc w locie delegacji widzieli wieńce na siedzeniach, zwłaszcza w dużej liczbie do Katynia, dowiedzieli się, że wszystkie miejsca co do jednego były zajęte przez pasażerów.
No co się działo?
Wiecie coś państwo o tym? , bo ja nie.
Reprezentant podkomisji smoleńskiej ( taka ranga dalej za PiS) Antoni Macierewicz „podnieca” się wobec zarzutów na sali ze strony p. Laska iż przewodniczącym podkomisji smoleńskiej jest kapitan Więcławski, który miał wylatać na tupolewie 20 tysięcy godzin. No to ja pytam pana kapitana Więcławskiego jaka jest tutaj jego pamięć co do wieńców wiezionych do Katynia i nie tylko, były one zawsze na siedzeniach zabierając miejsca pasażerom, czy może pamięć kapitana Więcławskiego jest tutaj inna, niech i taką się podzieli ze społeczeństwem, a może u kapitana Więcławskiego jest tutaj amnezja. Niech i o niej opowie.
Cóż będziemy tu więcej dodawać. Dopowiedzcie od siebie.
Cyprian Polak (Krzysztof Michałowski)
////////////////////////
Wyjątkowo jeszcze udostępniam pod tym wpisem komentowanie. Miało go nie być. Jednak mam wewnętrznie podane aby tym razem jeszcze udostępnić. Być może dlatego, że gorzej się znowu czuję ( a było już prawie dobrze), na tyle źle, że nie mogę pracować nad książką ( Pan Jezus chce i utrudnia, jak to jest znane Jego Boże działanie, podobnie jak to było z zamieszkaniem w Krakowie gdzie Pan chciał tego od marca a już w kwietniu dał mi taki dopust, że nie mogłem ruszyć się z łóżka i gdy zamieszkałem od września, to jeszcze w październiku lekko kulałem.).
[Piotr / Gliwice] Okazja czyni bandytę. Kontynuuję moje smoleńskie rozważania na mojej stronie jezusdopolakow.fora.pl i dochodzę do wniosku, że po prostu: była okazja, to był zamach. Gdyby nie polecieli, to by większość delegatów żyła do dzisiaj. Wszystkich dowódców zabijać po kolei w wypadkach samochodowych, to zbyt podejrzane. Andrzej Duda już drugi raz nie wpadnie do rowu z całą limuzyną. No chyba, że Polacy tak otępieją, że i drugi podobny incydent uznają za przypadek. Mirosławiec i Smoleńsk? Od wypadku w lesie Kabackim 1988 roku przez tyle lat lotnictwo potrafiło zapewnić bezpieczeństwo zwykłym obywatelom. To co my tutaj mamy?
OdpowiedzUsuńJaki samolot taka okazja. Plan jest jasny: ile siedzeń tyle pogrzebów. Nieważne czy realnych. Zmarnować taką okazję i nie zabić dowódców?
O zamieszaniu na Okęciu pisano. Nikt nie będzie się zastanawiać, gdzie przerzucono wieńce, skoro były jakieś przesiadki poważnych osób z samolotu do samolotu. Wieńce uznano za drobiazg w tej sytuacji. Bardziej gorszył ogólny bałagan, typowy dla ówczesnych rządów.
[Bartłomiej]
OdpowiedzUsuńJa czytałem, że wieńce były przeniesione na tył samolotu, niby w toalecie (ale raczej mało prawdopodobne ze względu na rozmiar kabiny). W każdym bądź razie bardziej ciekawi mnie fakt co robili mechanicy 2 godziny przed odlotem z Warszawy. Czy tylko sprawdzali samolot pod względem jakości technicznej czy coś rozkręcili lub podłożyli w skrzydłach Tupolewa? (małe bombki na przykład, ale takiej wielkości by rozwalić co najmniej jedno skrzydło samolotu). Zwykli ludzie w Smoleńsku widzeli(jest nawet nagranie, chyba, że zostało skasowane) jak podczas lądowania Tupolewa jedno skrzydło samolotu się już rozlatywało(mini bombki?) Być może. Ewentualnie petardy odpowiednio ułożone by rozwalić skrzydło. Przy silniku też mogli majstrować i pociąć rurki, by wyciekało powoli paliwo, aby w trakcie uderzenia cały samolot spłonął (mnie się to wydaje dziwne do tej pory dlaczego cały-samolot nie spadał z dużej wysokości). W kabinie pilota też coś robili (dlatego podawał wadliwe pomiary np. wysokość nad ziemią).Nie można wykluczyć też użycia przez Rosjan działania pola magnetycznego na samolot podczas lądowania w Smoleńsku(wadliwe pomiary).
Takie są moje sugestie w tej sprawie. Jeśli popełniłem jakiś błąd to przepraszam, bo fachowcem od samolotów nie jestem :)
Z Panem Bogiem Bracia i Siostry
+ Cały czas błąd zafiksowania w punkcie wyjścia. Los delegacji ròwna się w 100 procentach losowi samolotu.
UsuńLudzie odsuwają się więc i dlatego że nie znają się na samolotach. Żeby zastanowić się nad " droga do tupolewa" o świcie 10 kwietnia każdego delegata nie trzeba wcale a wcale znać się na samolotach.
[ANIAR]
UsuńJeśli "były rzeczywiście" przeniesione na tył samolotu to kurcze musiały być mega ściśnięte. Dziennikarz mówił, że połowę siedzeń zajmowały wieńce czyli wychodzi co najmniej kilkadziesiąt wieńcy na tyłach samolotu o sporych rozmiarach. Wiadomo, że jest tam nie za dużo miejsca plus miejsce na zaplecze. Tak to mało prawdopodobne. Oj dlaczego tak łatwo wierzymy w to co mówią w tv? Bo większość chce mieć "świety spokój".
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.
OdpowiedzUsuńWitaj Krzysztofie, we wszystkim masz rację, ale "nie mierz innych swoją miarą". To co dla Ciebie jest normalne, zwykłe i oczywiste dla innych może być nie osiągalne. Jesteśmy "mierni" ale potrzebujemy cierpliwości, wyrozumiałości i ciągłego uzupełniania wiedzy.
Z tych też powodów czytamy Twoje wpisy i z niecierpliwością oczekujemy kolejnych. :)
Pozdrawiam.
Janusz/Gliwice
+ No ja swoje uwagi o mierności wykształciuchòw i chłopskich mędrkach nie kieruję do czytelnikòw przekazòw. Oni już są wyedukowani przede wszystkim Orędziami Pana Jezusa o Smoleńsku i innymi materiałami przy okazji.
Usuń[ANIAR]
OdpowiedzUsuńOoo tych wieńcach to też nie słyszałam. Ogólnie to mam jakieś takie wrażenie, że w zasadzie to mało co pamiętam, bo z tematem katastrofy swego czasu wiele różnych informacji było..
Jeśli chodzi o wypowiedź dziennikarza to myślę, że to raczej była wpadka, że dopuścili relację niż celowe zagranie nam na nosach. Co do wieńców to może większość znająca się pomyślała, że chodziło mu o małe wiązanki, które można położyć na kolanach? Dobra nie to bez sensu raczej ludzie uczestniczący w lotach z delegacją wiedzieli jakie gabaryty miały wieńce i jak to działa. A może się łudzili, że w tajemniczy sposób dotrą one na miejsce? To też mało prawdopodobne. Dlaczego nikt nie zareagował? Może ktoś reagował tylko został postawiony do pionu? Może mało kto słyszał tą wypowiedź o wieńcach? To nie zmienia faktu, że temat został zamieciony pod dywan. Może teraz ktoś się w końcu wypowie?
Jeśli chodzi o kapitana to raczej powinien znać odpowiedź na pytanie dot. wieńców a jeśli rzeczywiście wystąpiłaby amnezja to chyba da się to sprawdzić np. w zaleceniach lub protokołach jak się je przewozi nawet w obecnych czasach.. Co do np.reszty załogi samolotów i ludzi ogarniających temat to nie wiem, nie wiem, nie wiem :(
+ Nikt się nie wypowie na podstawie tego materiału. Może prywatnie, ale nie ludziom którzy poruszają takie rzeczy publicznie.
Usuń[ANIAR]
UsuńTak przypuszczam, że "nabrali wodę w usta". A może ktoś z czytelników pracuje na lotnisku lub lata po niebie i napisze czy zwrócił na to uwagę już lata temu? Czy go to nie zdziwiło już wtedy? Chodzi mi o wieńce.
[Piotr / Gliwice] Trochę psychologii na przykładzie mojego wrażenia, że były dwie zupełnie różne trumny w pałacu prezydenckim. Widzieli je wszyscy w Polacy w telewizji, choć nie wiem, jak często serwisy pokazywały te ujęcia. Uderzyło mnie to dopiero w pałacu, w którym miałem okazję i determinację być, bo dopiero po ustawieniu tych trumien obok siebie widać było ten kontrast. Ale to nie jest tak, że to potem nie dawało mi spać. Gdyby ktoś mnie zapytał, czy to nie dziwne, odpowiedziałbym, że owszem dziwne. Ale to się zapomina, bo z czym to spostrzeżenie połączyć.
OdpowiedzUsuńPodobnie mógł mieć świadek, który widział wieńce. Owszem, powiedziałby, że to dziwne, gdyby ktoś o to zapytał. Psychika ma swoje mechanizmy obronne i nie robi ze wszystkiego problemu. Staramy widzieć we wszystkim jakieś wytłumaczenie, byleby zachować "święty spokój". Przypomina mi to scenę z filmu "Zmiennicy", gdy bandyta urywa mikrofon taksówkarza, a w centrali kierownik uspokaja pracownicę, że to tylko awaria nadajnika kierowcy.
[Piotr / Gliwice] Kto by tam wierzył w litość dla wieńców w państwie Tuska. Polityka ma niewiele wspólnego z litością dla człowieka... Samolot był bardziej rządowy niż prezydencki, gdyby zaistniała konieczność, to by otwarli właz w podłodze. Bagażnik to nie piwnica ze szczurami, a prezydencki wieniec i tak by tam nie trafił. Powódź przypłynie to i odpłynie, wieńce się zamrożą i to i odmrożą.
OdpowiedzUsuńWątek wieńców jest cenny, skoro jest w Orędziu, ale trudno spodziewać się powszechnej refleksji nad transportem cudzych wiązanek.
[Piotr / Gliwice] Szczegóły smoleńskie jak najbardziej są dla mnie interesujące. Co można powiedzieć o wrażeniach kogoś, kto widzi powiedzmy 50 wieńców na fotelach. Skoro tak ułożono wieńce, znaczy to, że tak przewiduje to program lotu, taka jest lista pasażerów. Trudno powiedzieć co ten człowiek wie lub nie wie o międzylądowaniu Tupolewa w Krakowie, ale na pewno może go uderzyć fakt, że już w pierwszych minutach TVP INFO podaje liczby wyższe lub dużo wyższe niż 90 osób. Co taki człowiek może z tą dziwną sprawą zrobić? Może najwyżej powiedzieć, że coś jest nie tak.
OdpowiedzUsuńMy znamy Orędzia i wiemy, że wystartował z Okęcia generalski JAK, którym sterował gen Błasik i który pomieści niewielką grupę osób. Został zestrzelony przez Rosjan. Lista pasażerów tego JAKA jest dla nas wypełnieniem luki, która musi powstać w umyśle kogoś, kto widzi zbyt wiele zajętych miejsc w Tupolewie - przez wieńce. Skoro się nie zmieścili, to dlaczego nie żyją. 8-10 kwietnia 2010 roku to śmierć zadawana grupowo, a grup tych było kilka. Prezydent Kaczyński na Litwie 8 kwietnia musiał mieć współpracowników i pracowników BOR, zostali tam zabici wraz z nim. Chyba do 10 osób. 4 nazwiska pamiętam z Orędzi, że zostali zabici w Polsce. Do 20 osób mogło wsiąść do JAKA. Fikcyjnych zgonów może było 10. Można się zgodzić z tymi liczbami lub nie. Trudniejsze pytanie, jak to zrobić, aby Polacy nie trzymali się twardo tej liczby 96 i jednego miejsca tragedii?
Pierwsza mysl: polowe siedzen zajmowaly wience, dla polowy ktora JUZ nie zyla zanim w ogole zdazyla wejsc na poklad...
OdpowiedzUsuńNie słyszałem o wieńcach w tupolewie. Ciekawe co było na szarfach...
OdpowiedzUsuńT.
[Piotr / Gliwice] Jest takie pojęcie jak gimnastyka umysłowa. Pan Jezus mówił, aby ćwiczyć się w obalania kłamstw. Jeżeli szukamy skutecznego argumentu, aby uplastycznić myśli Polaków co do Smoleńska, to zastanówmy się nad najsilniejszym argumentem, który coś mógłby tu zmienić. Teoria Maskirowki pojawiła się już w pierwszych dniach po tragedii, mówiono o tym w TV Trwam a nawet ponoć w TVP, a w ostatnich latach wydano książkę ("Maskirowka smoleńska"). Teoria ma jakąś stałą, ale zbyt małą grupę zwolenników. Innym silnym argumentem była wizyta gen. Petraeusa w Polsce, co drążył Grzegorz Braun. Petraeus to dobry argument w dyskusjach, bo są jego zdjęcia w sieci z prezydentem Kaczyńskim. Polacy zresztą powinni więcej zastanawiać się nad tym, czy Amerykanie coś wiedzieli, czy nie wiedzieli. Bo skoro wiedzieli, to co zrobili, aby zamach udaremnić. Wiemy, że niewiele, ale Polacy nie uwierzą, że USA nie zrobiła absolutnie nic.
OdpowiedzUsuńCzas zerwać wreszcie tę naiwną postawę oczekiwania, że Macierewicz coś wyjaśni. Mówi to samo, co Putin. Mówią o bombie, licząc chyba na to, że po 12 latach Polacy dojdą w końcu do wniosku, że wydarzenie było dziełem sprzątaczki, która podłożyła w Tupolewie bombę, a BOR wszędzie patrzył, ale nie dopatrzył. Ciągle im chodzi o tuszowanie odpowiedzialności kilku państw za tę zbrodnię.
Katarzyna
OdpowiedzUsuńWieńce na siedzeniach to świetny kamuflaż (który wróg wykorzystał) w razie trudnych pytań: skąd tyle wolnych miejsc?
[Piotr / Gliwice] Smoleński beton trzeba spróbować uderzyć od wielu stron. Częścią tego betonu jest niechęć do teorii spiskowych. Łatwiej uwierzyć w umiarkowane teorie spiskowe niż w te skrajne, ale dzisiaj nie mamy już ucieczki od tych, które uważane są za obłędnie skrajne. Smoleńsk jest gdzieś pośrodku, bo nic dzisiaj nie przebija procederu depopulacji.
OdpowiedzUsuńOpór przed uznaniem istnienia tego spisku leży w statystycznym pojmowaniu stosunku ludzi prawych i nieprawych. Wierzymy bowiem, że bandyci to ci nieliczni. W przypadku depopulacji jest tak, że ludzie biorący w niej udział wcale za bandytów się nie uważają. Jeden przemawia na konferencjach o konieczności depopulacji, inny produkuje tę truciznę, bo musi z czegoś żyć, inny wykonuje rozkazy. Kolejny powie: ja tylko transportuję te szczepionki, na końcu ktoś powie ja tylko robię te zastrzyki. Każdy ma tu swoje "ja tylko", więc o co chodzi. Psa się nie zabija, psa się usypia. Wystarczy nazwać sprawy inaczej i po problemie.
W przypadku Smoleńska wiemy o podwykonawcach, którym zapłacono. Nikt nie powie, że wyłączenie monitoringu jest zbrodnią. To tylko przyciśnięcie przycisku. Większość smoleńskich wykonawców powie tak samo: nie wiem, jaki gaz wpuszczaliśmy, to nie ja rąbałem te ciała toporem. itd. Jakby taksówkarz wiedział, że wiezie bandytę, który jedzie, aby zabić, to by go z taksówki wyrzucił. Taksówkarz nie wie, to wiedzie dalej. Miejmy świadomość kto do czego może nas użyć.
Każde dziecko jest uczone, że nie otwiera się drzwi komukolwiek. W niektórych szkołach ustawia się przy wejściu stolik, przy którym zaufani uczniowie dyżurują i pytają kto i po co do szkoły wchodzi. Nad tym nadal mamy kontrolę, kto przemawia do nas z telewizora, albo komu pozwolimy coś sobie wstrzyknąć do żył. Nikt nam tej kontroli jeszcze nie zabrał, my sami pierwsi możemy ją sobie zabrać. Dzieje się tak, gdy nie rozważamy wszystkich "za" i "przeciw" w danej sprawie: w sprawie szczepień lub w sprawie jakiejś informacji, którą przekażemy znajomym.
Ktoś może powiedzieć: brałem pod uwagę argumenty "przeciw", ale one nie przeważały. To jest dzisiaj sedno problemu, ale nadal tylko TY jesteś tym, który decyduje, które argumenty przeważą. To TWOJA prawicowość lub lewicowość decyduje, czy twoje otoczenie i media wydają się prawicowe lub lewicowe.
+
OdpowiedzUsuńPo co jest ten wpis?
Jest na pewno także i dlatego że temat jest dawno zamilczany i ci którzy na ten temat mówili , czy ściśle pisali już tego nie robią.
Jednak nie przede wszystkim. Jest po to aby pokazać czytelnikom nie tyle konkretny trop czy problem ile po to aby bardziej potrafili poruszać się w tej sprawie jeśli będą z kimś rozmawiać ale z kimś z kim potrzeba rozmawiać. Na przykład w sprawie organizacji. Z kimś kto jest patriota i dalej mówi " Smoleńsk, pamiętamy" uważa, że był zamach, ale wchodzi w narrację ogólną w tym pisowską, że wredny Putin zębami za wrak trzyma i nic się nie da zrobić. Gdyby, panie dzieju wrak był w Polsce to Ho ho.
+ Jest jeszcze kwestia oceny zachowań ludzkich, zbiorowych
OdpowiedzUsuńJak w przypadku plandemii tak i tutaj zastosowana jest wiedza psychologiczna i socjologiczna która winien zasadniczo rozgryźć absolwent psychologii i socjologii. To było mankamentem śledztwa abywatelskiego jak i jest mankamentem dyskusji pod Orędziami czy tutaj czy na stronie która straciła błogosławieństwo Pana Jezusa. Czyż nie ma magistra socjologii czy psychologii wśród czytelników. Nikt nie pokusił się o napisanie artykułu dotyczącego psychologicznych i do jologicznych sztuczek plandemii. Tylko sygnalizuje bo rzeczy te w przypadku 10.04 pod tym kątem opracuje Centrum Smoleńskie.
Jednak dziwię się temu brakowi na obydwu polach w dwóch kierunkach nauki który objawił się też w śledztwie obywatelskim .
+ Bo chodzi o to by nie wyważać otwartych drzwi gdy jedna osoba z wykształceniem odpowiednim i to tylko na poziomie magisterskim może naświetlić zagadnienie .
UsuńJa się już przymierzam do zapoznania z akademickim podręcznikiem psychologii choćby słynnym Zimbardo Ruch czy przypomnieniem go ściśle bo czytałem już blisko 30 lat temu mając psychologię przez trzy semestry. Ale czy musi być tak że chcąc się dowiedzieć pewnych rzeczy to znaczy bardziej zrozumieć rzeczywistość muszę sięgać do podręcznika akademickiego kierunku który nie był moim kierunkiem?
No ale na tysiące czytelników czy przede wszystkim słuchaczy Grzegorza nie dostałem nigdy kompletniejszego pokazania jakich chwytów psychologicznych użyto w plandemii nie mówiąc o Smoleńsku , chwytów opracowanych o pokazanych w podręcznikach psychologii
+ Komentowanie zostało zakończone pod postem 12 stycznia.
OdpowiedzUsuń