Jak czytelnicy może pamiętają miałem jechać do Świebodzina tuż po podaniu informacji iż ta Intronizacja się odbyła. Miałem zmieścić się w Oktawie ( po podaniu informacji przez Grzegorza).
I tak się stało. Pojechałem tam w sobotę, 14 listopada i nocowałem. Podróż zajęła jednak cały dzień ( połtora godziny na przesiadkę w Poznaniu) i przyjazd był na nocleg. Hotelowy nocleg bez problemu, miejsce też bardzo przyjemne, śniadanie wystarczające, cena 150 zł za noc za jedynkę, pokój duży, wygodny i łazienka wyjątkowo duża jak rzadko chyba w tym standardzie (trzy gwiazdki).
Rano budzi mnie intensywne słońce. Pytam potem osobę z okolicy, która mnie wiozła w dwa miejsca, o pogodę, pierwszy raz jest taka od dwóch tygodni. Przeczytałem tuż przed przyjazdem o jeziorze Niesłysz znajdującym się około 15 kilometrów od Świebodzina o którym wcześniej nie słyszałem:) i zechciałem tam pojechać. Jedziemy więc. Warto. Intuicja mi dobrze podpowiedziała. Miejsce odpowiada moim gustom a woda jest bardzo czysta. Trochę naładowałem się przyrodą, bo tego mi brakowało, choć było krótko rzecz jasna, ale zawsze coś. Na pewno warto się tam wybrać na te trzy dni, czy na wiosnę, czy w lato już plażowo o ile i jak to będzie możliwe w przyszłym roku. Potem jedziemy do Sanktuarium.
Przed wita nas ksiądz w maseczce i mówi o limicie, patrzę na niego i mówię, że specjalnie przyjechałem z Krakowa w związku z Intronizacją, która była 31 października. On mi na to mówi, że figury nie ma i jest w Szczecinie. Wchodzimy, ja i jeszcze dwie osoby, one na modlitwę i wracają a ja zostaję oczywiście na mszy, a potem po mszy, modlę się jeszcze długo, trochę więcej niż trwała suma z długim kazaniem. To też Łaska Pańska bo ze względów zdrowotnych ( nie chodzi o gardło) zwykle nie mogę być tyle w chłodnym kościele na raz i rozkładam to na raty w Krakowie.
Czułem, że aż gęsto było tutaj od Łaski, która się wylała. Konkretniej to poczułem gdy wszedłem już w intensywną modlitwę po Mszy. Gdyby to nie było nieodpowiednie powiedzenie określiłbym, że była jak ektoplazma, aż „lepko” było od wylanej tu Łaski”, niemal można jej było fizycznie dotknąć.
Można było się modlić także przed wystawionym Przenajświętszym Sakramentem.
Modlitwę zaczęła potem grupa i niemal gdy miałem już jechać pod posąg Chrystusa Króla była Litania, którą Pan Jezus podał Grzegorzowi z dodanym wezwaniem dotyczącym Intronizacji 31 października!
Pan Jezus mówi, że już idziemy. Chce abym jechał pociągiem tym a tym. Zamawiam taryfę i jedziemy pod Świebodziński posąg. Tam z radością patrzę na swego Króla, który w tym posągu zawsze mnie pociągał, szczególnie lehickie, piastowskie rysy, modlę się (nie jestem tam długo, ale pół godziny zleciało). Kupuję też dwie mniejsze alabastrowe figurki Chrystusa Króla. Jedna pójdzie do Rzeszowa druga do Krakowa. Zaczyna się zachód słońca, szkoda, że muszę jechać gdy figura zapewne wygląda najpiękniej, ale cóż. Na dworzec i na pociąg. Potem ponad godzinne opóźnienie i w mieszkaniu w Krakowie jestem przed pierwszą w nocy.
Dostałem od Pana Jezusa pogodę, jezioro, zanurzenie się w wylanej Łasce w kościele, Litanię. I wszystko inne.
Miałem tam być. I oczywiście refleksja dlaczego nie wtedy gdy byłem zaproszony? Do tego były inne osoby zaproszone, które z kolei się wymówiły i to mistycy. Trudne do zrozumienia to czemu i ja podobnie jak oni choć z innego powodu? . Lecz Pan Jezus choć mówił do mnie na ten temat, to nie dał satysfakcjonującej nas śmiertelników odpowiedzi. Zatem jest to nadal niezrozumiałe.
W moim przypadku jednak jest jeszcze inny aspekt wizyty 15 listopada a nieobecności 31 października, bo oczywiste jest, że gdybym był 31 października to raczej 15 listopada bym nie był.
Otóż kochani 15 listopada to jest wigilia Święta Matki Bożej Ostrobramskiej, Patronki Polaków na Czasy Ostatnie, Mojej szczególnej Pani, z czym wiąże się właśnie wydarzenie, znak w moim życiu, który był właśnie 15 listopada sporo przed przekazami a kontynuacja była następnego dnia 16 listopada.
I jestem właśnie 15 listopada tam w czym dopiero zorientowałem się na miejscu.
Matka Boża, konkretnie w ostrobramskim wizerunku przyprowadziła mnie do Swego Syna, do tych przekazów i Drogi, która jest do teraz.
Przy tej okazji też Bóg zapłać wszystkim moim dobrodziejom, którzy do tej pory sprawiają, że nie tylko płacę przecież niedostępną przecież dla przeciętnego Polaka łączną kwotę wynajmu za dwa mieszkania w centrum Krakowa i Rzeszowa, (w Krakowie jeszcze bardziej w centrum), ale i takie wyjazdy jak ten odbywają się bez problemu i nie muszę martwić się o wydatki.
A na mszy akurat złożyło się, że była to niedziela, że zbierano na Sanktuarium. Taca była na to przeznaczona. W czasie mszy ( nim ogłoszono na co taca) pytam Pana Jezusa czy iść do zakrystii po mszy dać datek na Sanktuarium: „ Nie, nie będziesz szedł”. Wiedziałem, że mam dać datek, ale nie iść po mszy do zakrystii. Okazało się, że taca jest na to. I mogłem dać te 200 zł. Tyle powiedział Pan Jezus aby było z mojej strony. I ta kwota bez jakiegokolwiek dyskomfortu czy odczuwania tego jako ubytek.
Zatem Bóg zapłać za to wszystko.
KM
Dzięki
OdpowiedzUsuń