Parę słów wobec rocznicy "Rzezi Wołyńskiej"
Nie może zabraknąć paru słów odnośnie Wołynia i jak to nazywają chętnie „Rzezi Wołyńskiej” , choć poprawniejsza nazwa jest właśnie „ rzeź Wołyńsko – Małopolska”. Te parę słów to jednak będzie bardziej moja własne refleksja oparta i na wątkach rodzinnych. Myślę, że takie są najciekawsze, a ja tu nie mogę powiedzieć niczego czego sprawiedliwi badacze nie powiedzieli obszernie.
Nie zależnie od tego określenie „Rzeź Wołyńska” czy nieużywane w mediach „Rzeź Wołyńsko – Małopolska niewiele mówi. Nie ma tu kto urządzał rzeź i dlaczego, kto kogo zarzynał. To jeszcze bardziej enigmatyczne niż „naziści” z czasów II wojny.
Ci zaś którzy sprzeciwiają się postawieniu pomników „rzezi wołyńskiej” powinni być spaleni w polskim życiu publicznym. Jak widzimy jednak mają się dobrze. Tak działa „demokracja” a demokracja bez wartości staje się zakamuflowanym totalitaryzmem, jak powiedziano.
Parę słów, bo musi być krótko, gdyż mogę to pisać dopiero około 22- giej, a jest niedziela.
Zatem dam świadectwo rodzinne o którym już pisałem przy różnych okazjach, więc też i dlatego skrótowo.
Ze strony mamy pochodzenie z kresowego miasta Podkamień znajdującego się na granicy Wołynia i Podola. Nazwa jest od wielkiego głazu, który jest ponad nim, stojący oczywiście do dziś. Tam urodziła się jeszcze moja mama, trzy miesiące przed wybuchem II wojny, tam moja babcia i prababcia. Tam urodził się i mieszkał mój dziadek, ojciec mojej mamy, tam mieszkała jego rodzina od drugiej połowy XIX wieku. Przed wojną Podkamień liczył około 5 tysięcy mieszkańców.
Nie jest to poślednie miasteczko jednak, odróżnialne od innych tylko charakterystycznym głazem.
W Podkamieniu znajdował się klasztor i kościół – sanktuarium Matki Boskiej Różańcowej, którym opiekowali się Dominikanie. Rzecz jednak w tym iż była to najważniejsza Matka Boża na Ukrainie, czy główna można by rzec. Tak jak w Koronie Matka Boska Częstochowska była główną Panią, tak na Litwie Pani Ostrobramska, a na Ukrainie Pani Podkamieńska. Warto powiedzieć, że w koronacji obrazu brał udział król Jan III Sobieski. O ile w świadomości polskiej istnieje Matka Boża Ostrobramska, o tyle Matka Boża Podkamieńska w świadomości Polaków całkowicie poszła w niepamięć. Może i dlatego, że Matka Boska Ostrobramska pozostała na swoim miejscu, cudowny obraz Matki Boskiej Podkamieńskiej na szczęście ukryty ocalał i trafił po wojnie do Wrocławia do kościoła św. Wojciecha ( Plac Dominikański 2) gdzie posługują Dominikanie i jest tam do dzisiaj w bocznym ołtarzu.
Dzieciństwo, czas który spędzałem u babci, która mieszkała 10 kilometrów od mego domu w istocie był pod znakiem wizualnym Matki Boskiej Podkamieńskiej, która była tam najważniejszą Panią.
Potem studia także. Aczkolwiek nowinkarstwo Dominikanów było widoczne już od początku lat 90 - tych ( z tego co ja mogłem zauważyć) to kościół z „moją” Matką Bożą do której się poczuwałem jako elitarny potomek niewielu ocalałych i żyjących jeszcze Podkamieńszczaków był ze względu na obraz jednak najważniejszym moim kościołem we Wrocławiu. Spoczywa tam też bł. Czesław w srebrnej trumnie, który ocalił Wrocław przed spustoszeniem przez Mongołów.
Oto ten obraz. Jest teraz bez sukienki, bo zawsze był kojarzony tylko w srebrnej sukience. A bez sukienki, bo zaczął się pod nią psuć i nowej nie ma. ( pono drogo... Przypominam, kilogram srebra przed plandemią 3 tysiące złotych).
W klasztorze w Podkamieniu gdzie schroniło się wielu Polaków z Podkamienia i okolic przed mordami ukraińskimi, zdobytym na skutek podstępu, nastąpiła straszna rzeź a klasztor został splądrowany.
W klasztorze miała się wtedy schronić moja babcia, sama wtedy z trojgiem dzieci i ze swoją mamą. Sama bo mąż, mój dziadek został jako obywatel „sowiecki, radziecki” siłą wcielony do Armii Berlinga i wywieziony tam gdzie ona się formowała nad rzekę Okę (Oka).
Została jednak przestrzeżona, choć bardzo ogólnie przez Ukraińca. Zastanawiała się, modliła, w końcu miała natchnienie żeby zostać w domu i uznała też, co ma być to będzie. W ten sposób uniknęła wymordowania wraz z dziećmi: moją mamą, jej siostrą i bratem.
Ballada o Podkamieniu Wojciech Rohatyn Popkiewicz - YouTube
Co o Ukrainie i Ukraińcach pisałem głównie ze względu na przekazy, co jest przede wszystkim w przekazach na ten temat i jaką Bóg zamierzył mojej biedzie tu rolę, jeśli wytrwa na Drodze Bożej i spełni to minimum, wiecie.
Tu jeszcze mała garść wspomnień rodzinnych i ogólnych. Byli Polacy, którzy znali ukraiński, byli tacy, którzy nie znali go w ogóle a przynajmniej nie umieli mówić, a zwłaszcza mieli zły akcent. Była taka sytuacja, że nim zaczęły się mordy a była okupacja, Polacy z Podkamienia musieli udawać się nieraz na wieś dla zakupu żywności. I musiało to być przeważnie u Ukraińców bo zwykle takie były wsie, czasami z małżeństwami mieszanymi. Jednak gdy Ukraińcy widzieli, że Polak, Polka nie chcieli sprzedawać. Raz była taka sytuacja, że moja babcia wybrała się na wieś z inną znajomą Polką. Ta znając ukraiński zakazała jej cokolwiek mówić, bo się zaraz zdradzi.
Znam też taką historię stamtąd. Było małżeństwo mieszane z okolicy: Polka i Ukrainiec. Syn zamordował mamę " bo Laszka". Ojciec powiedział: Ty zabiłeś mamę, to ja teraz Ciebie zabiję! I powlókł go do pniaka z siekierą. Syn wołał : "nie, tato!". Czy też ojciec był dużo silniejszy, czy też działała dodatkowo władza ojcowska, dość, że syn nie uwolnił się, a ojciec na pniaku odrąbał mu głowę toporem.
Moja babcia mówiła językiem Polaków z miast kresowych, czyli charakterystyczną gwarą. Bardzo podobnym do tego jak mówili Szczepko i Tońko ze Lwowa, chociaż nie identycznym. Na przykład „ jego czymś słychać” czyli jakiś produkt czymś brzydko pachnie, ściślej trochę zanosi.
Co ciekawe Polacy przejmowali też pojedyncze słowa ukraińskie zmieniając akcent na polski. Choć było polskie słowo „zapałki”, Polacy z Podkamienia i zapewne innych miast regionu nie mówili „zapałki” tylko „siarniki” co było nazwą ukraińską, tyle, że akcent stawiali na drugą sylabę a w oryginale ukraińskim jest na pierwszą.
Śpiewali niektóre piękne pieśni kresowe, ukraińskie i w ukraińskim języku czy raczej narzeczu jak: „ Wyprahajti chłopczi koni” czy „ Zełenyj las, gusteseńki”, czy używali czasem ukraińskich przysłów jak na przykład: „ Jedynak, jedynak, kak nie złodiej to pijak!”, albo „Jakij jichał taku zdybał”. - na nasze można to przetłumaczyć " każda potwora znajdzie swego amatora".
Co do słowa „Ukrainiec” to babcia mi opowiadała, że Ukraińcy sami zwykle jeszcze przed II wojną obrażali się na słowo Ukrainiec. „Ja jestem Rusin” - mówili. I tak się powinno było mówić.
A dawniejsza nazwa, która jest wspominana w kronikach, że była jeszcze może przed naszym Panem, Jezusem Chrystusem to Roksolanie. Napisał nasz poeta i uczony Szymon Zimorowic u schyłku renesansu wszak poemat” Roksolanki, czyli ruskie panny”.
Jak pisałem i jak wiemy pradawna słowiańska krew Roksolan zmieszała się i mieszała z chazarską od siódmego bodaj wieku najpierw zapewne powoli, potem wiek IX i X istotnie.
Osławieni Kozacy zaś byli nazywani inaczej Kozarami a jak już mamy słowo „Kozarowie” to wiemy, że inaczej będzie „Chazarowie”.
Pokazywano nam zawsze przecież Kozaków jako mocno smagłych z urodą na wpół turecką. Czy to uroda słowiańska?
Ogół Ukraińców, przybyszy w Polsce wygląda mniej słowiańsko niż ogół Polaków. Inaczej – statystyczny Ukrainiec, którego widzimy w Polsce wygląda mniej słowiańsko niż statystyczny Polak.
Co ma być to wiemy chyba, że Bóg zechce to zmienić. Będzie to, jak się to mówi o jeden raz za dużo i odwet Lachów z Woli Bożej będzie totalny i straszny, choć bez okrucieństw.
A z pozostałą niewielką resztą będziemy żyć w zgodzie i miłości obok siebie w Odnowionej Ziemi i może popłynie tu i ówdzie stara pieśń:”
„ Wyprahajti chłopczi koni
My budemo noczewat
A ja pidu w sad wisznewyj
kiernyczeńku kopat”.
Uwaga. W przypadku przysłowia ukraińskiego był błąd, który zmieniał sens przysłowia, teraz poprawiony
OdpowiedzUsuń