Moje odkrycie z roku 2007 lub 2008
Jest czas Wielkiego Postu i czas wyciszenia się. Kto będzie czytał ten będzie czytał, kto potrzebuje się wyciszyć ten się wyciszy, mam nadzieję, że to nie będzie temu przeszkadzać. Czasu na pisanie i podzielenie się jeszcze tym i owym jest coraz mniej, w taki przynajmniej sposób jak to było do tej pory mimo szatańskiego cyrku od roku, choć względnego spokoju, zatem to robię.
Odkrycie ma trochę czasu i proszę sobie wyobrazić nigdy nie podzieliłem się nim w artykule wcześniej na blogach czy gdzie indziej. Jak był ten rok 2007, 2008 to ich nie miałem, a potem jakoś się nie zdarzyło, jak to się mówi.
Otóż pamiętałem zdanie z Witkacego, czy też wypowiedziane przez niego samego, czy też raczej to jego alter ego w którymś z dzieł literackim, chyba „W małym dworku, czyli niepodległość trójkątów”.
Zdanie to brzmi : „ Dobra szlachta i nie zaraczona”.
Ot zdanie, wydawać się mogło, że to jak inne wykwit humoru Witkacego, specyficznego, trochę dzikiego i nic to w głębi nie znaczy. Trudno tu znaleźć jakiś podtekst.
Jednak to zdanie za mną chodziło i nie bez powodu. Wydawało mi się, że nie wszystko, coś mi nie pasowało do końca „ zaraczona”. Taki żart? ale jednak, coś mi nie grało do końca.
Aż wreszcie w roku 2007 lub 2008 - Eureka!
Zdanie to tak naprawdę znaczy: „ Dobra szlachta i nie zażydzona”!
Ciekawe, że tyle jest w Polsce witkacologów i nikt nie doszedł do tego odkrycia. Oto jaką mamy w Polsce inteligencję. A ja przecież Witkacym się nie zajmowałem i to czego nie czytałem z obowiązku, to nie długo jeszcze po studiach jego powieści w 1999 roku „622 upadki Bunga czyli demoniczna kobieta” i jakąś jeszcze, albo dwie, nie pamiętam, a wtedy bohater tej powieści alter ego Witkacego był mi bardzo bliski w swojej mentalności, ale potem już, chyba nawet do tej pory, nic Witkacego nie czytałem.
Zatem cóżby miało znaczyć to zdanie „Dobra szlachta i nie zażydzona”, którego użył Witkacy, choć przez literacką postać odnosząc do siebie, czyli rodziny Witkiewiczów.
Otóż mamy tutaj tabu. Ciagle jest jakieś tabu w ważnych społecznie sprawach dotyczących Polski i całego świata.
Tabu jest obelisk w Watykanie wyniesiony do centrum placu, symbol falliczny, starożytny obelisk egipski i to umieszczony już tam w XVII wieku! z danym dla niepoznaki małym krzyżykiem na wierzchołku” Wedle informacji przesunięty wtedy z krawędzi placu gdzie już wtedy był. Tabu jest niebocentryzm, tabu będzie precyzyjny okultyzm jak przy WTC 2001, tabu będzie mnóstwo informacji smoleńskich, które były dostępne publicznie, choć zwykle trzeba było im się nieco przyjrzeć i je wyłuskać, znaleźć obraz a nie odbite lustro ( polecam scenę z „Wejścia Smoka” w gabinecie luster).
I wtedy chyba się upewniłem, że i wśród szlachty polskiej XX lecia międzywojennego, ale i potem było tabu. Tabu dotyczące zażydzenia szlachty polskiej. I Witkacy w tym tabu uczestniczył i ponieważ nie chciał, nie mógł go naruszyć, napisał w sposób zawoalowany.
Niestety nie porozmawiam już chyba z żadnym przedstawicielem żyjącego ziemiaństwa z XX- lecia międzywojennego na ten temat bo pokolenie to już wymarło, choć kto wie, może żyje jeszcze kilku 90 - parolatków bo tyle przynajmniej lat mieć trzeba aby pamiętać z bezpośrednich rozmów sprawy ziemiaństwa XX – lecia i je rozumieć wtedy przynajmniej jako nastolatek, zakładając, że nastolatka wtajemniczano w niektóre trudne sprawy. Ale to na pewno trudne aby z ust naocznego świadka usłyszeć jak przez ziemian XX- lecia była traktowana sprawa zażydzenia polskiej szlachty.
Czytałem w latach 90- tych, wydaną wtedy, popularną w XX- leciu książkę „ Ania z lechickich pól” przeznaczoną w zasadzie dla starszych dzieci ( polecam rodzicom zwłaszcza mającym dziewczynki w wieku 8 - 12 lat aby skłonili je do tej książki, ( zwłaszcza pierwszy tom jest dla nich) to wartościowa i pedagogiczna lektura).
Jest tam dużo problemów ziemiaństwa polskiego w XX- leciu. Oparte jest to w znacznej mierze na autobiograficznych przeżyciach pisarki Marii Dunin Kozickiej, są i problemy z żydami, ale nigdzie nie ma problemu zażydzenia polskiej szlachty, polskiego ziemiaństwa.
Oczywiście ten problem zażydzenia nie dotyczy ani większości szlachty. Ani jej istotnej części moim zdaniem. To jednak jest niezbadane a przynajmniej niepodane opinii publicznej.
Reakcja szlachty tutaj była też na zasadzie zapewne kalania własnego gniazda. Brudy pierzemy w domu, czyli wśród swoich.
Skąd się to wzięło? Skąd się wziął ten problem. Zasadniczą kwestią jest tu powstanie styczniowe. Zostało to zrobione tak aby żydzi mogli nabywać ziemię, czego dotąd nie mogli i w sytuacji gdy carat nieraz wysiedlił całe rodziny ziemiańskie za udział w Powstaniu i zesłał na Sybir, czy zostały zlikwidowane w inny sposób, taką rodzinę i herb bywało przejmowali żydzi rosyjscy – Litwacy podając się za prawdziwych ziemian posługując fałszywym nazwiskiem.
Takim przykładem jest Dzierżyński, kat czerezwyczajki czyli Czeka, którego prawdziwie nazwisko było podawane już w XX - leciu w prasie zachodniej – Korin.
Kłamał na ten temat popularny dziennikarz, ziemianin i pisarz konserwatywny Stanisław CAT Mackiewicz, który ubolewał jak to się mogło stać, że potomek ziemiańskiej rodziny z dziada pradziada stał się tak odrażającym Sowietem ( określenie moje oddające ogólnie sens jego wypowiedzi), bo dodatkowo graniczył z niepodległościowcem Piłsudskim, ich majątki ze sobą graniczyły, „twórcą niepodległego państwa polskiego. „ Mackiewicz pisał to bez cudzysłowia, ale możemy łatwo zobaczyć to, że Mackiewicz mój ulubiony, niestety, kiedyś pisarz historyczny gdy idzie o historię 1914 -1945, w niektórych sprawach był kłamcą i manipulatorem. Był masonem. I tutaj wyjaśnia się sprawa jego aresztowania przez Gestapo i błyskawicznego wypuszczenia w Wilnie.
Zaś co do Piłsudskiego to sprawa znów jest bajecznie prosta. Mamy jego szczątki. Zrobienie dzisiaj badań genetycznych jest prostsze niż dla niejednego Polaka pójście na zakupy bo nie ma pieniędzy.
Co do mniemania, że ktoś ma być polskim szlacicem ziemianinem z dziada pradziada dziwiłem się zawsze gębie Dzierżyńskiego. Nawet gdy za komuny jeszcze nie wiedziałem, że to ma być ziemianin bo o tym nie mówiono to dziwiłem się, że to Polak bo ta gęba niepolska mi się wydała choć czułem to intuicyjnie bo nie miałem na ten temat ani przemyśleń wtedy ani wiedzy będąc w jej końcówce nastolatkiem.
Potem zaś Piłsudski. W archiwach sowieckich ma być info o tym , że jest on żydem, ale nawet bez tego, jego gęba jest też dziwna i przecież odróżnia się od typu twarzy polskich ziemian, nawet litewskich. To jednak powinni rozeznawać sami ziemianie, zwłaszcza w XX - leciu. W przypadku Piłsudskiego, jak w żadnym innym były drukowane w XX - leciu jego genealogie, podkreślano też jego związek z matką nawiązując tym do Słowackiego. Z Jarosławem Kaczyńskm taka sama była sprawa. Tylko on jako „patriotyczny zwornik państwa polskiego” miał genealogie wywiedzione od pierwszych królów i jemu tylko wcześniej, (obu Kaczyńskim, ale Jarosław był na pierwszym planie jeszcze przed 2010) poświęcano tutaj tyle uwagi i to robiono podobnie jak w XX - leciu Płsudskiemu, a związek z matką jest u i Kaczyńskich, był bardzo podkreślany, więc jechano tą samą wypróbowaną nutą.
No i nie trzeba nam archiwów sowieckich, czy nie są niezbędne. Szczątki, zlecenie, badanie, ogłoszenie. Prosta sprawa.
Ogłasza się nam haplogrupy królów i książąt polskich co trudniej to zrobić bo dawniejsze, a nie można zrobić haplogrupy szczątków Piłsudskiego?
Pytanie jest jak taki przekręt mógł się udać gdy przecież o miedzę mieszkał sąsiad, który nie został wysiedlony a który znał swoich sąsiadów. No cóż, byliśmy pod butem zaborcy, ale to przecież nie wszystko. Na pewno pojawia się tutaj duży niesmak.
Ja nie natrafiłem u Sienkiewicza u Prusa u Orzeszkowej na informacje o tym, a czytałem dość dużo i artykuły ich prasowe z wtedy i inne rzeczy.
Nasza inteligencja twórcza, ta przynajmniej którą mamy do dziś w kanonach lektur szkolnych nie wyrażała się o żydach źle. Pytanie czy to było wewnętrzne przekonanie, czy unik aby zachować status quo. Ale był i przedstawiciel inteligencji twórczej Teodor Jeschke Choiński wtedy znany i ceniony, który miał dobre pióro i jest nadal bardzo dobrym pisarzem, to nie jest tak, że czas go zweryfikował i został wykasowany skutecznie do dzisiaj. Nie ma go.
A za co? Pisał o żydach prawdę. Nie pisał tylko o tym ale pisał i o żydach.
Przypomnę najważniejszą chyba powieść polskiego pisarza o światowym zasięgu czyli „ Quo Vadis” Henryka Sienkiewicza. W opisywaniu „Quo Vadis” znów „wszyscy” grają wariata, ci którzy się tym zajmowali zawodowo i skupię się tu na literaturoznawcach współczesnych, czyli powojennych.
Sienkiewicz opisuje w sposób zakamuflowany, że nim zaczynają się prześladowania chrześcijan za Nerona zjawiają się u niego starozakonni. Tylko tyle i aż tyle. Na tyle sobie tylko pozwolił. Resztę pozstawił domysłowi czytelnika.
No cóż gdyby sobie pozwolił na więcej książka zapewne nie dostałaby Nobla ( nie mylić ze współczesnym Noblem bo wtedy to miało rangę i coś znaczyło) i książce nie pozwolono by na tak znaczną popularność.
Żydzi jednak nie chcieli tylko zażydzać polskiej szlachty w sposób podstępny przez przejęcie majątków, chcieli ją zażydzać także gdy szlachta de fato przestała istnieć. To ich kręciło.
Przykładem jest małżeństwo adwokata Szczuki ze starej rodziny szlacheckiej, po wojnie z żydówką, czego owocem jest osławiona Szczuka, lewicowa aktywistka, literturoznawca chyba, która zwłaszcza ileś tam lat temu miała duży dostęp do wszelkich telewizji i produkowała się ze swoją miernotą. Jej ojciec miał być człowiekiem bardzo inteligentnym, oczytanym, bardzo na poziomie, taki adwokat jeszcze dawnego typu, nie wykształciuch, jej matka musiała być zapewne też straszną miernotą i po niej córka odziedziczyła niewątpliwie niemieckie „r”. Ja się na nią patrzyło w telewizji to się człowiekowi przewracało, ani zdolności, ani wiedzy, ani urody ani seksapilu.
Pamiętam program „ Korzenie” którym bardzo szybko zniknął w telewizji polskiej a miał opowiadać o korzeniach znanych ludzi gdzie ją zaproszono jako potomkinię szlachcica Szczuki i ona zaczęła poziomem z czworaków „ To co to niby , że ja mam szlacheckie korzenie, to jestem lepsza?!” itd. Tłumaczył to spokojnie i cierpliwie zaproszony ekspert, potomek szlachecki.
Potem ta żałosna istotka produkowała się też i rozlewała swoje zastanowienia się czy ona w kulturze polskiej czy też nie, bo mama żydówka i ona jest rozdwojona itd.
KM
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz